Są jacyś święci niepojęci I ludzie prości jak podłoga I z tej podłogi - Boże drogi Wyraźnie bliżej im do Boga Oni są stacją zapomnianą Gdzie się na torach suszy siano Gdzie na peronie pasą konie A w oczach płonie, taka ładna Godność - ogromna i bezradna Przez życie idą należycie Więcej w nich chłodu niźli żaru Śpią szybko, żeby wstać o świcie W radio o takich mówią - naród Oni są stacją... Nikt się nie ślini, z łbów nie dymi Wolni od gniewu i zazdrości Więc Ty ich, Boże, chroń przed tymi Którzy nie mają wątpliwości