[Sokół] 
Wstałem rano, przesłuchałem wszystkie płyty 
Nie chce już jointów, myślę, Sokół co ty? 
Dosyć mam już też pierdolonej telewizji 
Chyba pójdę się przejść, choć jest 3 w nocy 
(Zobacz, elegancko jest na ulicy) 
Schodząc na dół wyjmuję ze skrzynki awizo 
Kilka hele nowych zmor niesie gdzieś telewizor 
Kinomani, oni we łbach mają kino 
Jakaś babcia wiesza kartkę, że pudel jej zaginął 
Miasto nocą i o to mi chodziło, odwiedziłbym, ale mieszka z rodziną 
Już nie te czasy kiedy piwo o tej porze 
W nocnym u sprzedawcy się kreśliło 
Sie porobiło, praca, szkoła, zamułka z dziewczyną 
Życia proza, niewielu w naszym wieku jest poza 
Dla jednych zgroza, dla innych odwilż po mrozach 
Trochę chłodno na ulicy, wśród nocnej ciszy 
Robotnicy remontują tramwajowe tory 
Słyszysz, na trzecim piętrze kobieta krzyczy 
Ja nie chcę znać przyczyn 
W śmietniku sztajmes szuka zdobyczy nie przejmując się niczym 
Być zdrowym, mieć co jeść 
Ja myślę, że bym poszedł gdzieś 
Nocny Sokół, nie mogę spać, nie mogę znieść siedzenia w domu 
Siadam, na podwórku z betonu 
Bezsenna noc jak album Fu, miasta szum, tło cudzych snów 
Dla mnie bezsenna noc znów 

[Jędker] 
Elo, noc, ciepło na dworze, powrót na dzielnicę 
Ziomka odwożę, jeszcze chwilę tu pokrążę 
Zostawiam samochód, zimne piwo, na boisko chód 
Policyjnej syreny chłód z dala 
Nie da chwili wytchnienia tym 
Których bezsenność wiesz w kogo zmienia 
Nie o tym tekst, to noc daje pretekst bym do domu wrócił później 
Po chuj tam będę szedł jak i tak nie usnę 
Myślę o sztuce, skąd wziąć kapustę by spełnić marzenia 
Apetyt rośnie w miarę jedzenia 
Na razie schody na boisku, skręt 
Halo Ziemia, WuWuA denerwuje brak życia nocnego 
Brak życzliwości pośród zgiełku ulicznego w tłumie 
Kto nie widzi ten nie umie dobrze spojrzeć 
Tyle rzeczy nocą można tutaj dostrzec 

[Sokół] 
Bezsenne noce, po ulicach chodzę 
Na skraju krawężnika stoją jakieś stare proce 
Tyle celnych strzałów, tyle błędnych ocen 
Tylu skurwysynów stanęło na mojej drodze 
Ja dalej idę (idę) jak Włodi za ciosem (za ciosem) 
Prawdziwi Zet I Pe dzielili się ostatnim groszem 
Dobry Boże, wierzę, że im pomożesz 
Nie chodzi tu o video klipy w telewizorze 
Nasze życie, nasz świat, nasze podłoże 
Nasze błędy, rozlane browce na podłodze 
Mistrzynie i kłody, madejowe łoże 
Pozdrawiam obieżyświatów na hardkorze 
Kiedyś może na żywo i w kolorze 
Bezsenne noce, nie mogę zasnąć 
Idąc myślę o tym, że pechowe jest to miasto 
Nie chcę mówić, że przeklęte 
Znicze i tablice pamiątkowe za każdym zakrętem 
Każdy metr emanuje przekrętem 
Krew każdego domu jest tu fundamentem 
Wojna, powstanie i odbudowa jednym wielkim mantykiem 
Ludzkie opętanie, choć nie jestem historykiem 
Widzę, brudne ulice, prawie puste 
Boże, chyba dziś nie usnę