Co wieczór siadam w fotelu I zaczynamy wtedy naszą rozmowę Mówimy o wszystkim A swoją drogą to ciekawe Że jestem na tyle mały By we mnie stanąć, przeciągnąć się I spokojnie wydmuchać dym z papierosa Moimi ustami Kiedyś, kiedy przychodzili do mnie jeszcze znajomi Miał do mnie pretensje, że go zaniedbuję Teraz jesteśmy zdani wyłącznie na siebie Potrafił mnie czasami wyprowadzić z równowagi Szczególnie wtedy, gdy biegam gdzieś zdyszany załatwiając nasze sprawy, o on mówi: spokojnie Wyobrażam go sobie leniwie rozłożonego Z nogami opartymi o moje żebra I doprowadza mnie to do szału Bywają też chwile, w których chciałbym od niego odpocząć Ale on gada jak najęty i naprawdę nie ma sposobu Żeby mu przerwać