Mam zimowy wieczór, na playu w Wolfensteina pięknie cisnę W lodówce nie ma żarcia, iść mi się nie chce nigdzie Taką sytuację określiłbym jako repetycję Głodny aż zaraz skręcę kiszkę, a nie chcę wiecznie kolejnej pizzy Posiłek dietetyczny, Biedrę pod blokiem mam Chleb żytni, oliwki, jajka sadzone dwa W sklepowych alejkach krążę wzrokiem, w chwilę to okiełznam W kolejce do kasy będę trochę stał, a na kasie typ Tryska tym entuzjazmem tak jakby miał na emce jazdę Trochę nadzwyczajnie, jakby tyrało mu się w Biedrze fajnie W sensie, że to nie zakład karny Szanuję to i pytam czy ma zielone - linki forwardy Mówi, że nie, więc skikam do kasy obok po nie I wracam i mówię, jest po kłopocie Ku mojemu zdziwieniu typ podniósł oczy i zmierzył mnie mocno wzrokiem Pyta, czy pani z kasy obok dała mi pety i odpowiadam głowy skinieniem On mówi "to się kwalifikuje na zwolnienie", god damn it Płacę, zbywam milczeniem to Stało się nie wiem co, typ zmienił tu w oka mgnieniu ton Wychodząc usłyszałem, jak "kurwa" wymamrotał Może go jednak wkurwia ta robota Dzień w dzień ubieram maskę jak Jak gdyby było to Halloween, a za to chuje nie płacą mi (Nic!) Od tego już odpierdala mi tak Że zaraz zrobię coś chyba te głowy tu polecą, ktoś powinien się bać (Kasuj... kasuj... kasuj...) Ktoś powinien się bać! (Kasuj... kasuj... kasuj... kasuj...) Żona jebnięta, chleb żytni - kasuj Trzecie dziecko z nią, oliwki - kasuj Kredyt na mieszkanie, jajka - kasuj Wino - kasuj, wino - kasuj, pety - kasuj Kurwa, ja pierdolę, zaraz pierdolca dostanę, niech ktoś się za chwilę przeżegna Kasuj, kasuj, kasuj - wyjdę stąd, bo coś skasuję, nie będzie to bilet do metra Kończy się zmiana, na chatę wpadam, nóż kuchenny biorę, ostrze 15 centymetrów Bez sentymentów, ktoś pojawi się na horyzoncie, zetnę łeb mu Albo przetnę przepuklinę, potem jebnę wino Jednym klinem, nie chcę myśleć za wiele potem Zjeżdżam windą na dół, patrzę w lustro, moje białka nigdy nie były takie czerwone Serce bije, jakby z klatki chciało się wydostać - kasuj, kasuj, kasuj Jeszcze tylko parę pięter, przeżycie będzie to najpiękniejsze W żywocie tym kurwa krótkim, który właśnie przed oczami miga i widzę, że nie był kurwa najweselszy Zaraz czyjś żywot będzie miał game-over, nie odpali save'a tak, jak na PlayStation Już parter, winda staje - kasuj, kasuj, kasuj Czuję, jak mnie krew zalewa Rozsuną drzwi się wolno Przedzieram się przez nie, ze schodowej klatki wnet wybiegam I już widzę typasa, co pali peta Kurwa, nienawidzę zapachu papierosów i mało mnie dzieli od tego Żeby zajebać mu kosę-kosę-kosę-kosę Nogi same mnie niosą, widzę jak trafiam go w oko Z Biedry wracam na chatę, na patelni jajka, oliwki, żytni na talerz bez masła Wino i pety wziąłem, a masła kurwa mać zapomniałem zabrać Sadzone na talerz i dzwoni Ciemny - damn, nie zaznam spokoju Mówi, że stoi przy znaku "zakaz postoju" I dla mnie papę ma za to wczorajsze granie, ta Więc szybko uruchomić laczki mam, nim policeman wjebie mu mandat tam Zjeżdżam i pionę zbijam i kwit biorę, wracam jeść Do klatki kierują Reeboki mnie, jeszcze tylko peta zapalę se