Ej, ej Łuki, Kuba Ona dalej płacze no i słucha HuczuHucza Chłopaki co weekend szybkie Nawet jak ich wsadzisz do malucha Tutaj buja moja muza Robię swoje gówno, bo twojego nie chce słuchać Weekendy, alko, wory, dwieście koni Goni nas pewien algorytm, a to boli Jak po molly bania rano, telefon pada Ty na ryj i znów to samo, i znów to samo Piąta rano dziwko To kolejny weekend, który spędziłem za szybko Kiedy jestem po tym wszystkie wątpliwości milkną Moje ziomy biorą to, bo boli rzeczywistość Nie podbijam gadki z każdym gringo Klasa daje piony, ty liczysz, że wpadnie bingo Ludzie patrzą na siebie, nie masz co liczyć na litość Mówią o honorze tu, a przy pałach nie milczą Pracuje by było dobrze wszystko Nie chodzi o cash, czekam aż demony znikną To kolejny dzień, gdy wracam kiedy jest widno Jak mam nie być samotny, kiedy żyje w mieście widmo Nie będę jak mój stary co jest pizdą Mam na barach obowiązki, tylko muszę je udźwignąć Dziwka chce mnie liznąć Bez miłości, będę musiał zrobić przykrość Weekendy, alko, wory, dwieście koni Goni nas pewien algorytm, a to boli Jak po molly bania rano, telefon pada Ty na ryj i znów to samo, i znów to samo Próbuje przepić bezsenność, to często nie wychodzi mi Chcą konkurować ze mną - to często nie wychodzi im Wszystko jedno, jestem sam w swojej lidze Mój styl nowy GTX, a ty pykasz na Amidze Ciągle na bassie, chociaż żaden ze mnie DJ Sąsiadka zmieszana prosi bym nawijał ciszej Chłopaki się bawili - przez zabawę mają lipę Albo na wyroku, albo zeszmacili psychę Kto nieszczery widać po mimice Myślałem o tym dużo jak siedziałem na bad tripie Nigdy nie myślałem o tej cipie Taka jak każda z byłych zawodniczek Wygrana siedzi w głowie, dlatego na nic nie liczę Niczego nie zrobię jak potencjału nie widzę Dlaczego w podziemiu ja to lider? Bo włożyłem w muzykę całe życie Weekendy, alko, wory, dwieście koni Goni nas pewien algorytm, a to boli Jak po molly bania rano, telefon pada Ty na ryj i znów to samo, i znów to samo