Słońce zachodzi Kończy się dzień Brakuje sił, żeby uśmiechnąć się W szkole nikt nie chciał Powiedzieć mi, Że gdy ją skończę Zacznie się syf Kumple mówili Nie pękaj, brat! Gdzie oni są? Zostałem sam! Stoję pod bramą Pluję na bruk i papierosa wkładam do ust Słońce zachodzi Ja walczę ze sobą By nie uronić łzy! By z mego gardła, które zaciskam Nie wydobył się krzyk Pośredniak ciągle Pękał w szwach Pełny po brzegi Takich jak ja Sześć na godzinę dali i chcą Żebym pracował próbnie przez rok Sześć na godzinę to żaden szmal Ale to jest, wszystko co mam! W norze wilgotne Żyje jak szczur Dziewczyna w ciąży Pora na ślub Słońce zachodzi Ja walczę ze sobą By nie uronić łzy! By z mego gardła, które zaciskam Nie wydobył się krzyk Słońce zachodzi Kończy się dzień Brakuje sił, żeby uśmiechnąć się Kredyt, rodzina Praca i dom Życie ucieka Nie czuję go Mijają lata Miesiące, dni Jestem maszyną Nie mam już sił W sercu na dnie Wciąż tli się żal Że zmarnowałem Najlepszy czas Słońce zachodzi Ja walczę ze sobą By nie uronić łzy! By z mego gardła, które zaciskam Nie wydobył się krzyk [x2] Oi!