Z gitara i piórem kwietniowym wieczorem jedziemy Wojtku razem do Włodawy Stary bieszczadnik Majster Bieda wciąż wierny górom jak zwykle jest z nami I mówisz - wszystko się uda o to nie ma żadnej obawy przecież jedziemy dziś na dwa dni do Włodawy W przedziale po oczach mdli mleczna żarowka mała gwiazda betlejemska I pociąg lubelski noc długą przecina buntując się na ostrych zakrętach I mówisz - wszystko będzie dobrze opowiemy im nasze sprawy przecież po to jedziemy na dwa dni do Włodawy Z plecka chleb wyjęty garść soli kawałek sprytem zdobytej kiełbasy Chcemy noc przeskoczyć ciemną i niepewną z biletem kupionym w nieznane Lecz mówisz - znów musi się udać choć tyle podróży za nami przecież jedziemy dziś na dwa dni do Włodawy Dzisiaj się buntuje Czesiek król nad króle piekarz rodem z Buska wchodzi w układ Stawia pasjans z bułek i gorzej się czuje a w drewnie cierpliwym został ślad A Ty naprzekór wszystkim mówisz że się uda - nie ma obawy przecież jedziemy dziś na dwa dni do Włodawy I są pytania i są wciąż rozmowy ważne choć tylko przedziałowe I jak z każdej wspólnej nam posiady wygląda w przyszłość zatroskany człowiek Wyciągasz wiersz ciepły jeszcze wczoraj bodajże napisany i czytasz glośno go w przedziale w naszej podróży do Włodawy