W kamienicach od mrozu czynszowych Zastęp świętych prasuje swe skrzydła Cierpliwości zaczyna brakować Sumienia czyszczą na liczydłach Dołem dozorca piaskiem sieje By lód przytępić do chodzenia Nad beretem błyszczy mu aureola Choć przekleństwo rzuci od niechcenia Jakoś tak śmiesznie się żyje Że trzeba być doprawdy świętym Tu każdy jest coś komuś winien Nie zgadzają się remanenty Dziś trzeba spadać bardzo miękko I po drodze ścinać zakręty Żeby tylko nie było nam gorzej A każdy tu choć trochę święty Zima dachy zamienia w opłatki Zastęp świętych już czeka Wigilii Wisłę lód skuł - mówią w telewizji A święci garnki lepią nie bez winy Dzisiaj świętym nie wchodźcie w drogę Dzisiaj święci na ostatnich nogach Dozorca piaskiem sieje po oczach By pokazać gdzie mleczna droga Jakoś tak śmiesznie się żyje Że trzeba być doprawdy świętym Tu każdy jest coś komuś winien Nie zgadzają się remanenty Dziś trzeba spadać bardzo miękko A po drodze ścinać zakręty Żeby tylko nie poszło na noże Choć każdy tu podobno święty