Góra chmury pękały czarne coraz czarniejsze jakby koni frygijskich groźne tabuny aż grom przeszył obraz nie dokończony jeszcze a model spadał głową w dół w płótno i wrósł w ciepłe jeszcze kontury nagłego olśnienia To był ranek a ty się śmiałaś do mnie z portretu