W mieście jest tak bardzo duszno Sucho i oddychać trudno W mieście woda w kranach ma w sobie To całe ciężkie gówno Muszę przejść się, zjeść gdzieś, przecież Wstałem dzisiaj nieźle późno Śmigam więc, zahaczę wcześniej To oligoceńskie źródło Dietylohydroksyloamina Z ich butelek uwalniana, bo Zdrowa woda znów jest lana W etylenu politereftalan Jak klomipramina, fluor W Stanach w kranach działa marazm Nie rozumiesz, o czym prawię tu To poczytać wypierdalaj! Ja nie zbawię, ja nie zrobię nic Ty musisz zrobić ruch I chuj jak zwątpisz Albo pod naciskiem całkiem stracisz mózg Może w mieście tak gorący dzień jest Że nas już wygrzało tu Może melodyjnie brzmiący refren Dotrze wam do głów Idąc wdycham aldehydy Tlenek węgla, tlenki siarki Mijam ludzi ogłupiałych Niosą siatki sąsiadki Ludzi małych jest tak wielu Myślą: tylko tu i teraz Chuj, że z dzieci ich w burdelu Tym już nikt się nie pozbiera Siadam zjeść coś w mieście Kurczak daje klenbuterol mi Nareszcie, choć nie czuję Żeby mięśnie moje czuły zryw To jeszcze wezmę zjem łososia Pięknie lśni, dostarcza mi Daweczkę nitrofuranu I chloramfenikolu Też se zjedzcie, wiem, co jem - Całą apteczkę dziennie opierdalam luźno Mendelejew byłby dumny ze mnie Pewnie, nic na próżno Czy my wiemy coś naprawdę? Łatwo we wszystko nie wierzcie YouTube kształci dzisiaj Znawców zbuntowanych w mieście