Prosto z kanałów wielkomiejskich brudnych melin Skaczę po dachach jak Nightwing Na girach zjechane Nike Nie żyję na skraju przepaści Chociaż ze szczytu w dół się nie patrzy Ziomki chcą zarabiać hajsy, jadą na saksy albo na sanki Nadal się kręci teatrzyk z plakatów wyborczych zerkają kłamcy Mijam osrane klatki i bramy w których od lat jebie moczem Mijam te nadziane chaty gdzie najmniejszy element opływa złotem Wszyscy tu są tacy sami, czy biedni, bogaci - witamy w Polsce Oceniamy cię przez to jaką masz mordę i przez to ile ma w pasie twój portfel My to te nocne plemie, walczymy o swoje gdy ty słodko drzemiesz Bo w życiu, nie ma przecież nic za darmo A my chcemy więcej niż PiS za garno Znamy hardcore, osiedlowe burdy, krzyki Substancje od których twój mózg się krzywi Znamy przepych, ekskluzywne kluby, VIPy Nasze życie, to narodziny, śluby, stypy Czarne szyby, bas trzęsie bagażnikiem Fatcap syczy i spływa farba z liter Znowu krzyki przerwały nocną ciszę Na niebie księżyć jak jupiter, ej ej ej Moje miasto, moje Gotham, moje Raccoon city Dżungla z betonu i stali, witam bratku w dziczy Tu od spalin powietrze jest ciężkie jak skurwysyn I gdziekolwiek bym nie był to jestem stąd stąd stąd Moje miasto, moje Gotham, moje Raccoon city Dżungla z betonu i stali, witam bratku w dziczy Tu od spalin powietrze jest ciężkie jak skurwysyn I gdziekolwiek bym nie był to jestem stąd stąd stąd Skaczę po dachach jak Nightwing Dresy nie swetry wólczanki Na murach symbole anarchii, lokalnych klubów i jebanie psiarni Znam kłamstwa i słowa prawdy Znam ciężar jebanej karmy Każdy z nas nad grobem tańczy Każdy dzień może być twoim ostatnim Mijam tych ludzi bez pracy, tych którzy wracają zmieleni z nocki Mijam tych co kręcą wałki i liczą że temida na nich nie spojrzy Wszyscy tu są tacy sami wychowani przez zimne realia polski Nikt nie dał mi głosu sam sobie wziąłem i dotarłem do każdej możliwej ośki Kradzione toczki z Niemiec, berbella w parku pod nocnym niebem Całe miasto stanęło wszędzie korki burdel Ulice zapchane jak aorty tłuszczem Moi ludzie gonią tak jak ja za peklem Nikt nie chce sprzedać swojej krwi za bezcen Czas pędzie jak ZTM w karetce Staram się nie zwariować w tym szaleństwie Jestem dzieckiem, wielkomiejskich realiów Każdy biegle gada w lokalnym slangu Idę we mgle, na głowie czarny kaptur To moje profanum i sacrum Moje miasto, moje Gotham, moje Raccoon city Dżungla z betonu i stali, witam bratku w dziczy Tu od spalin powietrze jest ciężkie jak skurwysyn I gdziekolwiek bym nie był to jestem stąd stąd stąd Moje miasto, moje Gotham, moje Raccoon city Dżungla z betonu i stali, witam bratku w dziczy Tu od spalin powietrze jest ciężkie jak skurwysyn I gdziekolwiek bym nie był to jestem stąd stąd stąd Prosto z kanałów, wielkomiejskich brudnych melin Prosto z katakumb, wielkomiejskich brudnych melin Prosto z kanałów, prosto z podziemi Nastała ciemność, miejskich brudnych melin