Ona puszczała tą piosenkę tak Jak byśmy mieli przy niej zabić bezlitośnie czas Piosenka pozostała, ale ten osoby brak Pozostawił w konsekwencji mojej nowej drogi szlak Wspominałem to zawsze dobrze Jak zapach perfum który wnikał w nozdrze I chwile ze snów w oceanie potrzeb Bez zbędnych słów i pustych pochlebstw Po co mi dziś ta kartka wspomnień Z nimi tu czuje się samotnie Ciągle rozrzucam gdzieś swobodnie Te wszystkie chwile które burzą mi porządek Pusty autobus i tylne siedzenie Zaparowane szyby i słowa których dzisiaj nie ma Gorące ciała i zimne sumienia Umysły które chowają wszystkie nie dopowiedzenia To był mój ulubiony moment, bezcenny Nie jak jakiś pierdolony moet Nie widzę tego w oczach kobiet Kolejny chłopak za to może słuchać tej piosenki przy tobie I czasem chciałbym wiedzieć co masz w głowie A czasem z mojej głowy wszystko wyrzucić Pozostawiłaś we mnie ślady po sobie Ale tu kurwa na tej drodze teraz nie mogę zawrócić Może mnie oprowadzisz po Warszawie Bo gubię nowe myśli, a ty myślisz ze się bawię I pewnie jestem gdzieś z dupami w klubie albo pubie I zawinę je do domu po tym piwie albo kawie Ta, a może czas który jest przed nami niesie coś nowego Tak, coś na co tu czekamy Może nie warto się teraz ranić Złóżmy to w całość dziś jak pierdolone origami Kiedyś mieliśmy wszystko Teraz nie mamy nic Życie biegnie za szybko I czasami chce z niego wyjść Nam niestety nie wyszło Ale przez to mogę tu być XY to ja i przyszłość Dwie niewiadome, nie ty