Walcząc o miejsce na Olimpie, zapomniałem świat Zapomniałem o rodzinie, jest Szatan cały czas Góra i dół jedzie jak w windzie, nie liczę małych strat Wielkie plany, wielkie wizje, serce jak powerbank Poczekaj, bo chyba już stop Nie będę gadał o planach jak ktoś W końcu się uda i będę tu kimś Czuję, że idzie tu chyba mój rok Dzwonię z jacuzzi do MUGO po dwa i pół zaliczki Chcę żyć jak w Hollywood habibi Zazdrośni idioci, głodne fejmu kurwy Dziury w nogach od cellulitu Shopper fejk Louis Korsa plastikowy sikor, jakiś kwarcowy Napompowany pajac pokazuje narkotyk W świecie naćpanego blichtru i afterów gubią się Nie mają nic w kieszeni i dlatego lubią mnie Odbiłem od tych sztucznych ogni dawno, dawno temu Inna klasa podatkowa, u nich klasa jak bez zębów Walcząc o miejsce na Olimpie, zapomniałem świat Zapomniałem o rodzinie, jest Szatan cały czas Góra i dół jedzie jak w windzie, nie liczę małych strat Wielkie plany, wielkie wizje, serce jak powerbank Poczekaj, bo chyba już stop Nie będę gadał o planach jak ktoś W końcu się uda i będę tu kimś Czuję, że idzie tu chyba mój rok Dzwonię z jacuzzi do MUGO po dwa i pół zaliczki Chcę żyć jak w Hollywood habibi Z nim wczoraj się ruchała, bo miał marynarkę A dzisiaj słona cipa tak jak teriyaki Uciekam stamtąd, gdzie ulica Wolę w studiu sam być Nie karmić tych bezdomnych, co coś znowu knują na mnie Perspektywy się zmieniają, 100 tysięcy w jeden weekend Czasem rzygam od wydatków, od pieniędzy nie chcę free drinks Nie chcę żadnych szmat tu widzieć, pijaków musieć słuchać Stoję nad Atlantykiem z refrenem w moich uszach Walcząc o miejsce na Olimpie, zapomniałem świat Zapomniałem o rodzinie, jest Szatan cały czas Góra i dół jedzie jak w windzie, nie liczę małych strat Wielkie plany, wielkie wizje, serce jak powerbank Poczekaj, bo chyba już stop Nie będę gadał o planach jak ktoś W końcu się uda i będę tu kimś Czuję, że idzie tu chyba mój rok Dzwonię z jacuzzi do MUGO po dwa i pół zaliczki Chcę żyć jak w Hollywood habibi