Pushin' p jak YSL babe Ona się dziwi, że ja wstaje wcześnie Duży tyłek, ale mały headcase Nie chce puścić mnie, by chciała sextape Nie mogę słuchać już ich szamba z ulic Jebać ich, ja muszę sam się lubić Kozaki, co można tu gram im kupić Ale nie mają co do garnka wrzucić A z tych leszczy nikt nie jest taki jak ja Oni sobie myślą, że to gra Pokażę inny wymiar tak jak Musk Aż strach się będzie bać Wstaję z rana, kiepa palę patrząc się na miasto Ona wstaje za mną, zapomniała hasło Mówię do niej o-ofiara, a nie OF-iara Chodzi z dołu naga nocą po tych korytarzach Szlafrok Fendi, french hands, w klapach Versace Ona chce mieć kreskę, nie pyta o herbatkę Kiedyś actavisa, dzisiaj tylko Don Julio Nie wiem jak tak długo mogłem być z tą furią Pushin' p jak YSL babe Ona się dziwi, że ja wstaje wcześnie Duży tyłek, ale mały headcase Nie chce puścić mnie, by chciała sextape Nie mogę słuchać już ich szamba z ulic Jebać ich, ja muszę sam się lubić Kozaki, co można tu gram im kupić Ale nie mają co do garnka wrzucić A z tych leszczy nikt nie jest taki jak ja Oni sobie myślą, że to gra Pokażę inny wymiar tak jak Musk Aż strach się będzie bać Robi się noc nad miastem, wiszą czarne chmury Ten hajs w kieszeni im zatyka całe dziury Odzew daydate'a, które mam z czasów covida Firma jest solidna, nie można z nami wygrać Szacunek dla braci, teraz wszystko elegancko Rzygam waszą transzą, na wyspę jedzie transport President-suit Mariott, a nie ibis Dziwka jest diabłem jak Iblis Wspólnik wspólnika jest Iblis Rest in peace, albo rest in piss Pushin' p jak YSL babe Ona się dziwi, że ja wstaje wcześnie Duży tyłek, ale mały headcase Nie chce puścić mnie, by chciała sextape Nie mogę słuchać już ich szamba z ulic Jebać ich, ja muszę sam się lubić Kozaki, co można tu gram im kupić Ale nie mają co do garnka wrzucić