KC, lecz... KC, lecz... Bez przesady Nie skoczyłbym za Tobą w ogień bo Nic nie wypłaci nam ubezpieczyciel Od tego w chacie mamy wodę, wąż I jeszcze dwie gaśnice, więc nie zapali się Nie dałbym sobie raczej uciąć rąk By Cię ocalić bo to w kurwę głupie I tak Ci nie doszyją ich jak coś Oddałbym krew czy pot ale mam inną grupę KC, lecz... KC, lecz... Bez przesady Nie wrócę z miasta w tym tygodniu znów Bo boisz się pająka przy garażu A jeśli szósty raz zgubiłaś klucz Poczekaj u sąsiadów, wyrób dwa od razu Nie chcę rozmyślać cały boży dzień Czy Ross i Rachel w końcu będą razem Bo po sto razy chcesz oglądać "Friends" I mam wyłączyć mecz gdy tylko się pojawisz KC, lecz... KC, lecz... Bez przesady Chyba chcę spędzić sylwestrową noc Trochę inaczej niż u Twojej bestie Nie stęskniłaś się raczej tak od świąt Wolałbym patrzeć jak chleb się zatapia w pleśni Przecież chcę razem z Tobą stworzyć dom Mieć syna, córkę albo czwórkę dzieci Niech nawet będzie jeszcze mały kot Bo po co kłócić się o jakieś błahe rzeczy KC, lecz... KC, lecz... KC, lecz... (dobra, słuchaj) KC, lecz... Skoro powoli umieramy Ta miłość może ranić A ja się nie dam zabić Także KC, lecz bez przesady, że KC, lecz... (Na koniec świata będziesz biegł by zobaczyć się) KC, lecz... (Już bez przesady, żadnych słów "bez ciebie nie dam rady") KC, lecz... (Tatuaży też)