Jestem na trasie z Nepalu do Fidżi Bez biznesplanu, a żyję, jak widzisz Jedyny raper, co ma wszystkie wizy Skurwielu, amen, kładź palec na krzyżyk Bez historii nie zrozumiesz ziemi ani legend zapisanych w snach Biały człowiek je próbuje zmienić, ale łatwiej okraść niebo z gwiazd Tu, gdzie wykradali dzieci z chat, kangur skacze w rytmie didgeridoo Siedzę w sercu jednej z pięknych plaż, ale to nie życie z tabloidów Tylko z plecakiem gdzieś nad oceanem, to przedostatni przystanek Przejechałem tyle tylko po to, by dorwać koalę Torba ze szmalem lata na boki, łeb przez szyberdach Trzymam tę flachę pod pachą, chcieliby życie jak ja Lubię tę boskość natury, słońce zmienia kolor skóry Ona mi szepcze, żebym ją jeszcze tak mocno przytulił Głośno z fury lecą rapy, kiedy jadę Brisbane Od pół roku się budzę gdzie indziej Bo żyję raczej tylko tu i teraz Bo ktoś wymyślił, że się tylko raz umiera Dasz wiarę, że nawet nie widziałem aborygena? Weź mi nie pierdol, że los to bumerang, bo... Byłem na dnie już tam nie wrócę Byłem na dnie już tam nie wrócę, nie Byłem na dnie już tam nie wrócę Byłem na dnie już tam nie wrócę, nie Byłem na dnie już tam nie wrócę Byłem na dnie już tam nie wrócę, nie Byłem na dnie już tam nie wrócę Byłem na dnie już tam nie wrócę, nie Byłem na dnie już tam nie wrócę Byłem na dnie już tam nie wrócę, nie Byłem na dnie już tam nie wrócę Byłem na dnie już tam nie wrócę, nie Bez historii nie zrozumiesz ziemi ani legend zapisanych w snach Tu, gdzie każdy je próbuje zmienić, ale łatwiej okraść niebo z gwiazd Tu rutyna to więzienie z krat, nie wiem, w jakim rytmie skacze kiwi Też mam potatuowaną twarz, ale tu ich raczej to nie dziwi Tylko z plecakiem gdzieś nad oceanem, to mój ostatni przystanek Przeleciałem tyle tylko po to, by zatańczyć hakę Moi ludzie obok ramię w ramię, nie da się być dalej Najbardziej wyluzowany raper I czuję się, jakbym miał cały świat pod spodem Pięć tysięcy metrów ponad morzem chodzę Ludzie lubią sobie tworzyć obraz lęków I tytułem wstępu go nazywać Bogiem Ja odrzucam lęki, przez to wszystko mogę Od najwyższych szczytów, Hobbitonu wiosek Przełamałem tyle barier w swoim życiu Że już żadna kurwa nie stanie na drodze Trzymam w głowie bombę, czas na hekatombę Tym mauretańskim szlakiem idę na przód Żyłem jak pielgrzymi czerpiąc moc w świątyni Teraz, skurwysyny, chodzę jak w zegarku Tyle siły w sobie, że mógłbym nauczać Jak nie widzieć życia przez dziurkę od klucza Łapię ciężki oddech, wokół gangi w Auckland I czuję, że żyję w moich słabych płucach Byłem na dnie już tam nie wrócę Byłem na dnie Byłem na dnie Byłem na dnie Byłem na dnie Byłem na dnie Byłem na dnie Byłem na dnie już tam nie wrócę Byłem na dnie już tam nie wrócę, nie Byłem na dnie już tam nie wrócę Byłem na dnie już tam nie wrócę, nie Byłem na dnie już tam nie wrócę Byłem na dnie już tam nie wrócę, nie Byłem na dnie już tam nie wrócę Byłem na dnie już tam nie wrócę, nie Byłem na dnie już tam nie wrócę Byłem na dnie już tam nie wrócę, nie Byłem na dnie już tam nie wrócę Byłem na dnie już tam nie wrócę, nie