Aha... Amfetamina... Mefedron... 1. Przez sen słyszałeś do drzwi pukanie Szedłeś po schodach do nieba bram Co za przeklęty dzień! Świat bez barw, ta pogoda... Puste łóżko, pusty dom, cisza na blokach Tylko echo melanżu, to były sztosy Towar zapychał zatoki, dziwkom tleniły włosy Mrużysz oczy, zwiędły kwiat, znów ten kac Przenika do kości chłód, jakbyś wpadł pod lód Na stole ścieżka polskiego ścierwa Nad ranem prezent UPSem prosto z piekła Czekałeś na ten lot, chciałeś na wakacjach Philip Seymour Hoffman - śmiertelna kombinacja Nie to nie twoja chora wyobraźnia Czuć w powietrzu odór nie tylko skwaśniałego żarcia Twoje ciało, jak kupa gówna leży przy kiblu Gdybyś mógł raz jeszcze zdechłbyś ze wstydu To nie twojej wyjątkowej urody urok Trupio blada twarz obciągnięta szarą skórą Żółć na brodzie, stalowe, sine wargi A na nich dawno już wyschnięte rzygi i smarki Żywy a martwy, to jak dzień a noc Słodki - gorzki, światło - mrok Wszystko jest płaskie, bez odruchów, z porcelany cera Stoisz przy ścianie, patrzysz, nie rzucasz cienia Bałeś się żyć, dziś nie chcesz umierać Jesteś jak pęknięty ropień, wyrzut sumienia Pakują cię do worka, słyszy zamek Wrzucają do karetki, niekoniecznie na sygnale Siny jak topielec, leżałeś od kilku dni Fetor wyciska ludziom wokół z oczu łzy Stoi powietrze, potrzebny ruch Brzęczenie much, brzęczenie much Ref. Na parapecie wyschnięty, skurczony insekt Nogami do przodu - jedno stąd wyjście Cisza bieli, ostatni rozdział otwarty Dzień, w którym dowiedziałeś się, że jesteś martwy x2 2. Na stole sekcyjnym pod dupą zimna blacha Otwarcie zwłok, nieme zeznania denata Wątroba i serce – krwawa, pierdolona pulpa Lekcja anatomii doktora Tulpa Noc przerwała wały, oddech zalany czernią Spuszczają z pęcherza toksyczny mocz, mefedron Na Ogrish.com blondyn miesiąca Siny uniform, jakby nie widział słońca Nie chcesz znać odpowiedzi, nie zadawaj pytania Czerwie muchówki wypełzają z otworów ciała Kłębowisko czystego lęku W twojej głowie nie słychać już żadnego dźwięku Bebechy na wierzchu, nie czuć bicia serca Tu pole do popisu ma padlinożerca Ostatnie wspomnienia z doczesnego życia Patomorfolog w lateksowych rękawiczkach Wokół studenci, na ich twarzach maski Przepiłowują sklepienie czaszki Tu los wypuścił twoje karty z rąk Ważenie organów, zaszywanie zwłok Oddycha ustami sądowa medycyna Ty swój pierwszy, świadomy dzień przypominasz Byłeś ciekawy życia, teraz leżysz bierny Ostatni werdykt ławy przysięgłych Ref. Na parapecie wyschnięty, skurczony insekt Nogami do przodu - jedno stąd wyjście Cisza bieli, ostatni rozdział otwarty Dzień, w którym dowiedziałeś się, że jesteś martwy x2 3. W domu pogrzebowym nie mają serc z kamienia Ale myjąc ci dupę rżą z twojego przyrodzenia Sztywny beton w nogach i rękach Gotowy na pokaz w sali pożegnań Przy trumnie zapłakana rodzina klęka Wyglądasz jak żywy, co za udany make up Koniec wędrówki, wieko się zamyka Podnoszą nieboszczyka, cięższy niż za życia Ref. Na parapecie wyschnięty, skurczony insekt Nogami do przodu - jedno stąd wyjście Cisza bieli, ostatni rozdział otwarty Dzień, w którym dowiedziałeś się, że jesteś martwy x2