Spokojnie... cokolwiek... dziś się stanie... kochanie... Moje życie dotychczas, rozdział bez znaczenia Napisałbym list do ciebie lecz nie znam twego imienia Tak jak ja masz w sobie, najgorszego wroga Wyrywasz się uściskom ziemi, dotknąć twarzy Boga Potykasz się w swoim sztucznym raju Wiem jak to jest, życie na haju Nie potrafię cię poprosić, na oczy przejrzyj Nie jest lekko, oddzielić życie od poezji Pieniądz kończy miłość, która trwała jeden sen Uczucie jest pułapką, tłumaczy kolejny dzień Widzę twój uśmiech, czuję nie jest prawdziwy Też się uśmiecham, ale nie jestem szczęśliwy Czasami mam ochotę iść, nie patrzeć za siebie Nie wracać, nie czuć nic i nic nie wiedzieć Nasz ból i smutek, ma ten sam jeden rodowód Ludzie płaczą życie daje im ku temu powód Spokojnie... cokolwiek... dziś się stanie... kochanie... Gdy chłodna noc, deszcz siecze w twarz, żałobny wiatr Gdy szklany wzrok, zimny mrok, w oczy mi patrz Słowa się kończą mówią tylko spojrzenia Pod Słońcem nic nowego lecz dla nas dzień się zmienia Nasze drogi połączyły te same zdarzenia Owoce samotności i milczenia Wiem jak się czujesz teraz Czułem podobnie nieraz Gdy nie ma nic innego niebezpieczna jest nadzieja Niezaplanowany postój, melanż już tego nie chcę Mój dom nie tam gdzie śpię, a gdzie moje serce Sam na sam ze sobą, dość mam tego Mówić o zmysłach i brzmieć jak monolog głuchego Mam nadzieję, że już mi się to nie przyśni Nie mam ochoty zaglądać znów we własne myśli Ciepły prysznic, zmyć z ciała brud, mgłę Od nowa zacząć wszystko, kolejny dzień Spokojnie... cokolwiek... dziś się stanie... kochanie... Przez szybę patrząc, za kierownicą samochodu Siadając naprzeciwko siebie w przedziale pociągu W klubie przy barze, na przystanku W kolejce po gazetę, wychodząc z banku Wracając do domu, idąc na uczelnię Uciekając pod dach przed deszczem Przechodząc przez przejście Schylając się po resztę rozsypaną na chodniku W bibliotece zamawiając ten sam tytuł Gdzieś w biegu, w toku gdzieś gdzie nie ma na to czasu Gdzie nie spodziewałbym się tego od razu W innym mieście patrząc w tą samą witrynę Zderzą się odbicia spojrzeń na tą jedną chwilę Na domówce, w restauracji w czytelni Płacąc rachunki w tej samej spółdzielni Idąc na spotkanie z inną, wychodząc z bramy Wiem że kiedyś się spotkamy... Spokojnie... cokolwiek... dziś się stanie... kochanie... Spokojnie... cokolwiek... dziś się stanie... kochanie...