Podpierdoliłeś mi bit, który ja wcześniej ukradłem Wiesz, co się mówi o takich typach? Złodziej, który okrada złodzieja, jest kim? Odpowiedz sobie na to sam! Wyznaję pewną zasadę – to nie kopać leżącego Zdaje się stajesz na nogi, wracam do tematu twego Skopię ci pysk za twój wyskok, zbite psisko Lubisz czuć ból? Znaczy jesteś masochistą Niestety? (Stety!) Wciąż na ciebie epitety Lubię wyszukiwać i używać ich, bo bredzisz Zaiksy ja mam gdzieś, niewiele tego zbieram A ty myślisz, że się bawię, ja pracuję – tyś jest biedak Nie jesteś w pierwszej piątce, bo ty nie wiesz nic o forsie Zerowa sprzedaż płyt Jacka G, jak gówno skończę Szybko z bananowcem już za twego życia, dzisiaj DJ Decks cię zapraszał, lecz to było wczoraj (Bywaj!) RPD banan, wiedz, że każda rewolucja niesie za sobą ofiary Nie wiedziałeś? (Co za pustak!) Na bicie głupoty to twoja domena, szczeniak Nie rób z siebie idioty, zniszczyłem cię (Doceniaj) Wygram te pierwsze dissy Głośno i wyraźnie słyszę okrzyki: Jebać tę kurwę! To dla ciebie placku pstryczek A ty możesz protestować, ale jesteś kurwą (Zobacz) Zbyt wielu nie ma takich, którzy chcą cię uszanować Ja trzymam sztamę z Voltem, trzymam sztamę z JMI Ten ostatni jest dumny, że ci jadę (Mam styl!) Ty znów wypuściłeś syf w miasto, które dziś się wstydzi Że ma takiego głąba, szczerze cię nienawidzi Znaczna grupa osób to parę nowych głosów Co do donosów to twój ulubiony sposób Bo to ty mnie pomówiłeś, narobiłeś se bigosu i się bój (Tej) Ludzie są... Po to, żeby mogli walczyć Ludzie są... Po to, żeby mogli walczyć Wrogu mój Nie przepraszaj, tylko wstań Nigdy już Wrogu mój Nie przepraszaj, tylko wstań Nigdy już Odpowiedział na choć jeden zarzut prostego Rysia? Tylko oczy wam zamydla, jak w czasach Kozaka Krzysia Zniżkowa forma, na co dzień wpierdalasz prozak I po jaki chuj w to wciągasz swojego chłopaka Mroza Słowo za słowo, te pięć tracków cię poniża Szósty zrobi męczennikiem i przybiją cię do krzyża Do twego poziomu zniżać ja się nie zamierzam, placku Przekręcasz masę faktów, błądzisz po omacku Jestem pewny, że nie zdołasz oprzeć się mojej tyradzie Dowiedz się, że bardzo lubię twoje życie zmieniać w badziew Przenigdy, bracie, nigdy nie byliśmy blisko Bo ty lubisz się wyluzować z chłopakami (Wszystko) Przypominam twoje słowa, nie pamiętasz, jak się bałeś? Że Sokół odpowie, że on woli z dziewczętami? Psychicznie słaby, nie dasz rady w tej potyczce Bo to ja jestem psychol i w tym beefie fantastycznie Co wiedział, to powiedział, takie dziś są moje kontry Niby co ty o mnie wiesz, że chcesz ciągnąć temat (Skończ z tym) Jesteś żałosny, lecz to ty mówisz: "Żenada" Robię szmal, złote płyty; nad czym mam się zastanawiać? Będąc w trasie 200 dni przeważnie każdego roku Mamy lepsze tematy niż ty i twój niepokój Uspokój brzmienie łydek, królu komercyjnych dziwek Chcesz – dostaniesz w pizdę, bo się prosisz o to, synek (Ooł!) Ludzie są... Po to, żeby mogli walczyć Ludzie są... Po to, żeby mogli walczyć Wrogu mój Nie przepraszaj, tylko wstań Nigdy już Wrogu mój Nie przepraszaj, tylko wstań Nigdy już (Nigdy już, nigdy już)