Tak, Rychu Peja SoLUfka nawija na mikrofonie Właśnie tak, bo wziął ten mikrofon w swoje dłonie I przejmuje nad nim kontrolę, wszyscy czekali... Na bieg wydarzeń... Więc ja teraz pokażę, gdzie jesteś kurwa Tedzik? Pisz te dissy, wracaj z tych wczasów Masz do czego wracać? Kurwa, heh, z drzewem do lasu?! (Pow! Pow! Pow! Pow!) (Pow! Pow! SLU!) Patent na promocję płyty – opierdolić całą scenę Myślał: "Scena nie odpowie", a tu nagle szok, zdziwienie! Myślał: "Ryśka obrażę", i że ujdzie mu to płazem Myślał: "Ryśka ośmieszę" – zdoła przez to kabzę nabić Tylko twój kierunek działań może bardzo szybko zabić twego ducha (On już trupem) Czas na twoje zwłoki, panicz! Ra-ta-ta-ta Errata to Tedego gwóźdź do trumny Tede – typ bezrozumny, masz przeżarty chemią umysł Panie brauniarzu, pamiętasz swój pierwszy detoks? Ilu przez aluminium po srebro sięgnęło Bo opatrznie zrozumieli treść, którą się podzielił (Powiedz, dobrze jest ci?!) Chciał wygrać, a spierdzielił Więc nawijaj se o felgach, to dla fanów twych obelga Wiem, że masz ich gdzieś; liczysz kasę, dla niej klękasz Ty miałeś te problemy, skąd brać te PLN-y Od taty z kieszeni, przecież wszyscy o tym wiemy Więc nie kłam w żywe oczy, zawsze miałeś w chuj bejmów Czy to nie twój tatuś był szefem kancelarii sejmu? Gdzie spałeś, gdy był remont w twoim domu, ty ofermo Kimał w sejmowym hotelu, pieścił marszałkowskie berło W koronie perło, czego szukasz na ulicy? W samochodzie od rodziców; wkurwię się – zostaniesz z niczym A może któraś z ekip cię naliczy i już kwiczysz Nie zostanie na fiskusa, z którym nie chciał się rozliczyć Pytasz, gdzie są argumenty? Prośba – wsłuchaj się uważnie Wiesz, na czym diss polega? Żeby pojechać cię bardziej W twoich oczach widzę strach, ja zwyczajnie tym gardzę Taki z ciebie twardziel, gdy masz kluk zapchany szpachlem? Spowiedź w CGM, nerwowy na tłumaczącej Pogrążę cię bardziej, uderzę jeszcze mocniej Jedziemy z tym koksem, lecz to nie Szymon Majewski To frytki na pół stołu, a nie gówniane kreski Co żeś narobił w Szczecinie, gdy na free typ cię obrażał? Oplułeś go na scenie i kazałeś mu przepraszać A podobno mój występek cię żenuje i przeraża Nie pamięta, jak sam był nie lepszy – tak się zdarza Branżowa dziwka – oto twoja nowa ksywka Bo wchodzisz w każdy deal, bo muzyka to przykrywka Zero przesłania w tekstach, które kładziesz na bit Czyżbym się mylił? Potrafisz ten błąd naprawić? Tej, panie Nastukafszy – wtedy ludzie cię słuchali Tylko jak to zmiksowali, skoro nie słychać wokali? Ile z Kozakiem wyćpali? O to trzeba spytać Krzyśka Kupił tobie 4Runnera, taki z ciebie bystrzak A bez wsparcia starych – pizda, nie potrafiłby zaistnieć A ja, ulicy dziecko, mam ten level, stoję wyżej Moi fani to ogry? O kochany, tu się mylisz Wyzywasz od debili łysych, dojebanych (Kill'em!) Czyżby pozazdrościli iście sportowej formy Bo sam przeogromny, nie potrafi formy zrobić Zdziwiłbyś się, ilu ludzi stoi za mym rapem Nie znasz moich fanów, oni zamkną tobie japę Cytując moje wiersze, tyś podobno Pan Tedeusz (Yo-yo, yo-yo-yo-yo, yo!) To słabe, trenuj Pytasz, gdzie są argumenty? Prośba – wsłuchaj się uważnie Wiesz, na czym diss polega? Żeby pojechać cię bardziej W twoich oczach widzę strach, ja zwyczajnie tym gardzę Taki z ciebie twardziel, gdy masz kluk zapchany szpachlem? Spowiedź w CGM, nerwowy na tłumaczącej Pogrążę cię bardziej, uderzę jeszcze mocniej Jedziemy z tym koksem, lecz to nie Szymon Majewski To frytki na pół stołu, a nie gówniane kreski