Ma takie dobre oczy a wciąż psioczy Syn jego umalowanego wciąż widzę lecz nie słyszę Czy ma rację czy nie Nie przychodzę nie odchodzę Nie zostaje mi już dużo świadomości Lecz gra w kości dobrze robi na spostrzegawczość Ciemność jasność kontrasty regulujesz ciągle ostrość Nie widzę ciebie czy człowieka godnego dumnego mądrego pana mego Co ja mogę co ja mogę co ja mogę Chyba wpadnę w wielką trwogę Może jednak się mylę może się pochylę Przed panem mym nienagannie ubranym Wysmarowane woskiem buty człek opluty Wszak czuje się jak zwierzę w niełasce w niewierze Wciąż tkwi we wszystko wątpi a może i nie Niespodziewanie wola twoja wolna Lecz wiąże się z tym śmierć duszy powolna Nie wiadomo czego to jest przyczyną Czyją karą a czyją winą Twoje myśli jednak wcale nie wyginą Twych szarych komórek nie ominą Wtedy poczujesz co tak naprawdę przegrywasz Zawsze ci się wydawało że jednak wygrywasz A tu nagle przyszło takie rozczarowanie Nocne czuwanie poradź mi coś panie Twoje oko już nie rozpoznaje Kiedy noc a kiedy ranek wstaje Każdy opuszczony czuje się oszukany Myśli że nigdzie nie jest lubiany Każdy jednak orze jak może Jeden pługiem drugi na traktorze Wynoś się kolorze Chcę wiedzieć czarno-biało Nie wiadomo kiedy moje oko zwariowało Człowiek zawsze robi to co chce Nie patrzy czy to dobre czy złe Ważne że właśnie na to miał ochotę Potrafi opłacić to wszystko złotem Potem a nawet własną duszą Nie ważne że później poddawana jest katuszom W piekle czy tam jak to się nazywa Nieważna jest nazwa ważne kto wygrywa Tylko nieraz sumienie się odzywa Jednak niestety najczęściej przegrywa Nie odzywa się potem już wcale Często mamy o to wielkie żale Pomocy szukasz u różnych znachorów W różnych kościołach u różnych doktorów Człowiek jednak to do siebie ma Że jak się już mocno o coś postara To choćby miał iść po trupach Dojdzie do celu w swych złotych butach Co tak naprawdę wiemy o sobie Cokolwiek mi ktoś kiedyś odpowie Ja nigdy się z tym do końca nie zgodzę Nie przeproszę go za to ani nie wynagrodzę Swoje ścieżki wydepczę wychodzę Zrobię sobie drogę stamtąd skąd pochodzę I nikomu nie powiem po co to robiłem Przecież nic nie kazałem ani nie rządziłem Więc po co buciorami wchodzi w moje życie Tak jak jest teraz jest znakomicie Więc niech wypierdala w swe własne ja Wydaje mi się że każdy jednak ma Coś w sobie dobrego a coś ze zła Twoje czyny to jednak twoja wola Więc nie szukaj usprawiedliwienia człowieku Żyjesz pod koniec XX wieku I takie rzeczy nie powinny być ci obce Inne kroki zawsze wiodą na manowce