Od startu zachowana pierwotna forma Sen Morwa, prosta historia bez zakończenia O ludziach wywodzących się z podziemia Budynków, zza których winklów Wyłaniają się szeregi postaci, dalej w stronę Skrzyżowania jeszcze więcej braci Dereniowa Gandzi, ekipa się gromadzi Swoje życie prowadzi, każdy sobie jakoś radzi Na swój sposób, nie jest łatwo Dopóki istnieje ironia losu Ty nie śpisz wciąż czuwasz, najpierw wodzisz Swe ofiary, potem zjadasz i wypluwasz I wszystko od początku, bez litości i wyjątku Dla nikogo, od zawsze rujnowałaś wszelkie plany To patent dobrze znany tym, których dosięgnęła Ręka jej dotkliwa, do przewidzenia niemożliwa Co jakiś czas się odzywa, zbiera swoje żniwa Jeszcze nad nie jednym się zaśmieje, bo nie tylko Biednym wiatr w oczy wieje, tak się dzieje Że gdy nie ma szans - warto mieć nadzieję Dla niektórych matkę głupich, ja tego w ten Sposób nie traktuję, na razie postępuję tak jak czuję Co moje, od życia egzekwuję, jak misjonarz nie Nawracam, kijem wody nie zawracam Ref.: Czy czujesz się na siłach dźwigać ten ciężar Ironię losu, lepiej się sprężaj W poszukiwaniu sztosu i uwagę wytężaj Na każdym kroku, licz na tych, których masz u boku Los ma to do siebie, że się odwraca Wnosi coś nowego, lub coś przywraca Ironia jak na złość patrzy jak ktoś się zatraca Coś tu się nie zgadza, gdzie jest sprawiedliwość I kto ją zaprowadza, jej brak przeradza się W ironię, ludzkie dramaty poniesione straty Dzisiaj bankrut, wczoraj jeszcze bogaty Doszło do utraty wszystkiego, to spadło Właśnie na niego, złośliwość losu codziennego Czyha na każdego może to spotkać W walce z nią nie przebieram w środkach W tej sytuacji jedynie wygrana jest sukcesem Nie jeden przegrał już z kretesem Nie jeden zaszył się pod innym adresem Ślad po nim zaginął, ironia bezpośrednia przyczyną O losie, co tym razem szykujesz Ofiarę upatrujesz, którą manipulujesz, sterujesz Jak reagujesz na ten fakt, jak postępujesz Przecież ty sam decydujesz o wyborze Widzisz to wszystko w ciemnym lub jasnym Kolorze, inaczej być nie może, konsekwencje Byle bez plam na honorze, musi się obejść Jak od wszystkich złych pokus, które chcą cię Przewalić, na dechy powalić, deska ratunku Zawsze może cię ocalić, niekoniecznie Nie próbuj zwalić na to, że jest niebezpiecznie Poradzi sobie ten, kto działa skutecznie Zręcznie, tylko, że nie każdy ma szczęście W jednym momencie wszystko może ulec zmianie Życiowy sztos to jedyne rozwiązanie Ratunek, potrzebny jak sumienia rachunek W świecie chaosu rządzi się ironia losu Gdzie twoje życie nie podobne do patosu Tylko słyszysz w głowie wiele głosów Jaką masz drogę wybrać i jaki sposób Przy tym pamiętaj, nie wygrasz z przeznaczeniem Będzie co ma być i tego nie zmienię Choć zawsze będę walczył o to co cenię Czasem jednak na nieszczęście tak się dzieje Że rozchodzą ci się nagle losu koleje Jesteś w szoku kiedy coś się zjebało Bez sensu jest zawczasu planować przyszłość całą Bądź tak jak mój brat zawsze wierny swoim ideałom Bo nie odstanie się to co już się stało I nie pytaj dlaczego, wierz w siebie samego Ufaj bogu, bo wszystko w rękach jego