Kiedy jesteś ze mną Do nóg łasisz się Moje ręce mokre od Lepkiej śliny są Jesteś mi przyjazny Lecz dostrzegam to Ten wzrok mierzący Błysk w twoich oczach Już noc, zasypiam Z odrętwienia wtedy budzisz się Puste ulice Twój żywioł, życia twego sens Sierść zmierzwiona W białych zębach czyha szybka śmierć Dokąd dziś pójdziesz Kto ofiarą dzisiaj będzie twą Biegniesz ulicą Nieszczęśników słabych szukasz wciąż Horda psów Cię goni Zagryzasz je nie zatrzymując się Kogo dopadniesz Ten na wieki utracony jest Nie znajdzie ukojenia Myśl o tobie w snach zabije go Kiedy ranek wstaje Powracasz do mnie Kładziesz się znowu Na moim sercu Zawsze byłeś kundlem Oddanym i wiernym Lecz nawet ja Nie poznałam Ciebie