W Monte Carlo czy w Las Vegas Twarze mienią się nadzieją lub rozpaczą W Monte Carlo czy w Las Vegas Ja nie grałem lecz się przyglądałem graczom Ich oblicza los naznaczył Przy pomocy pogrubionej mocno kreski Twarze nałogowych graczy Takie kiedyś portretował Dostojewski Ich wzrok był mętny szklisty Ich myśl pytała wprost Czy da się stworzyć system Co ogra marny los Czy da się stworzyć system Co wszystko wie o grze Parzyste nieparzyste Tak źle i o jak źle! W Monte Carlo chwilę miałem I na graczy tłum gapiłem się samotnie Potem jakiś czas postałem Przy złowieszczym oknie Samobójców oknie A w Las Vegas, a w Las Vegas Przyglądałem się wytwornej publiczności Co do sal zielonych wbiega Żeby zagrać w oko z okiem opatrzności Ich wzrok spoglądał szkliście Wiedzieli, to nie żart, Że los gra oczywiście znaczoną talią kart I mała kulka kona kolejną kończąc grę Czy czarna czy czerwona I źle i o jak źle! A gdy zmierzch się z nocą splatał Zasypiając rozmyślałem wciąż na nowo Że ja też w kasynie świata Mam grę swoją w którą grywam nałogowo I cel jeden mi przyświeca Serce mocno bije mi bo mianowicie Hazard który mnie podnieca Mój jedyny hazard to ciekawość życia Ta gra wspaniała bywa Olśniewająca wprost W tę grę się nie przegrywa Choć karty znaczy los Zaczyna się o świcie i nie zna passy złej Ta gra - ciekawość życia I nie porzucę jej!