Widzę miasto w porze świąt, ogromne miasto, Które choć na jedną noc oszaleć chce I muzykę słyszę, co nie daje zasnąć, Wzywa mnie, ze wszystkich stron otacza mnie. W roztańczone, rozświetlone miasto wbiegam, Patrzę, jakbym na świat patrzył pierwszy raz I wtem twą prześliczną twarz tuż, tuż dostrzegam, Ludzi tłum, szalony tłum porywa nas. I tłumem unoszeni, Przytuleni, zachwyceni, Roztańczeni, zaślubieni W tłumie, ale sam na sam, Złączeni chwilą tą Nagły blask radości znamy, Błogosławimy tłum cudowny, Który dał szczęście nam! A my przez tłum wybrani, Omotani, kołysani, Zadumani, zakochani, Zasłuchani w serca głos, Złączeni dłonią w dłoń, Przez chwilę nie podejrzewamy, że okrutne, smutne, złe plany Ma dla nas los. Jeszcze patrzę w oczy twe i jesteś blisko, Jeszcze w uszach mam szalony gwar i szum, Ale nagle cichnie śmiech i radość pryska, Znikasz mi, porywa cię skłębiony tłum… I tłumem rozdzieleni, Zawiedzeni, przerażeni, Unoszeni, zapatrzeni, Zrozpaczeni, sił nam brak. Czujemy żal i gniew, Pytamy na dwóch krańcach świata, Czemu okrutny tłum Z nas dwojga dziś zadrwił tak? A my przez tłum wybrani, Omotani, kołysani, Zadumani, zasłuchani, Oszukani w chwili tej, Zły przeklinamy tłum, Co dał nam miłość, a po chwili Skradł ją i żadne z nas Już nigdy nie znajdzie jej…