Było kiedyś w pewnym mieście wielkie poruszenie wystawiano niesłychanie piękne przedstawienie wszyscy dobrze się bawili, chociaż był wyjątek Młoda pani w pierwszym rzędzie wszystko miała za nic nawet to, że śpiewak śpiewał tylko dla tej pani i gdy rozum tracił dla niej, śmiała się klaskała W drugim akcie śpiewak śpiewał znacznie już rozważniej młoda pani była jednak ciągle niepoważna aż do chwili, kiedy nagle, nagle wśród pokazu padły słowa: Nie dokazuj, miła nie dokazuj przecież nie jest z ciebie znowu taki cud nie od razu, miła nie od razu nie od razu stopisz serca mego lód Innym razem zaproszony byłem na wernisaż na wystawy późną nocą w głębokich piwnicach czy to były płótna mistrza Jana czy Kantego nie pamiętam tego Były tam obrazy wielkie, płótna kolorowe z nieskromnymi kobietami szkice nastrojowe całe szczęście, że naturą martwą jednak były Nie dokazuj, miła nie dokazuj... Była także inna chwila, której nie zapomnę Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do róży której taniec w sercu moim święty spokój zburzył Wtedy zdarzył się niezwykły, przedziwny wypadek sam już nie wiem jak to było trudno opowiadać jedno tylko dziś pamiętam jak jej zaśpiewałem: "Usta milczą, dusza śpiewa usta milczą, świat rozbrzmiewa" lecz dziewczyna nie słyszała tańcem już zajęta w tańcu komuś zaśpiewała to, co tak pamiętam "Nie dokazuj, miły nie dokazuj przecież nie jest z ciebie znowu taki cud nie od razu, miły nie od razu stopisz serca mego lód" Nie dokazuj, miła nie dokazuj przecież nie jest z ciebie znowu taki cud nie od razu, miła nie od razu nie od razu stopisz serca mego lód!