Świtem bladym, białym ranem po niebie, po niebie czarne chmury rozczochrane czesał górski grzebień a ja jeszcze cię nie znałam o tej porze czyś ty wróbel, nie wiedziałam, czyś ty orzeł. Hej! poznałam cię po drodze, po drodze do nieba kiedy wicher dmuchał srodze, świerkami kolebał a to było świtem prawie, bardzo wcześnie nie wiedziałam, czy na jawie śnię, czy we śnie. A południa płomień lasy ogarnął, podpalił kiedyśmy za pierwszym razem siebie poznawali góry wielkie grzały obok pełne światła wyruszałam wtedy z tobą na kraj świata. Biegłam z tobą jak po ogień do góry, do słońca za doliny za szerokie po miłość bez końca czerpaliśmy z siebie sami cuda, cuda, cuda i oczami i ustami jak ze źródła. Zmierzchem, nocką, w borów cieniu pod księżycem dużym ty skąpałeś się w strumieniu aż po same uszy a ja spałam w ciepłym zboczu i to znaczy już wiedziałam jak ci z oczu, z oczu patrzy Biegłam z tobą ...