Pracował dzień i noc I nie miał czasu spać Nie wiem czy umiał jeść Palił i pił i zmarł Nad ranem śmierć się śmieje I spór rozpieprza domy A szczury i nadzieje Wyłażą z wszystkich dziur Mówiła kocham wiatr Robiła masę bzdur I każdy chciał z nią choć przez chwilę być Umiała mówić nie, to był jej błąd, jej grzech