Jak mi nie wyjdzie w rapie to moi biorą się znów za dilerkę Więc sznuruję buty, w biegu po swoje lecę na przód i po penge Omijam brud i osiedle, portfel mój miał w chuj anoreksję Było, minęło, po co się wkurwiać? Z tego brat już biorę lekcję Stoję na dachu mego osiedla, trochę jak Pih na bloku Kiedyś robiłem kwit na boku, przestań – wolę mieć chill i spokój Minęły czasy kiedy na święta przynoszę wstyd co roku Bliscy - wolę mieć ich na oku, wszyscy zarobią w tym półroczu Byłem na dnie, lecz nigdy sam, hypeman mój wtedy był jak brat Nie chcę już wódki pić pod kran, a niby syn mój był jak ja Mam już mózg, czas na kwit, przy mnie nie zejdzie rap na psy W pudełku po butach leży susz, w łóżku pies a nie fanka śpi Ze wzruszeniem po takim czasie pojadę w Polskę grać Razem ze mną niemały bagaż, ale na troskę sram Cały rok all-day rap, muszę mieć open-mind Długo niektórzy w jebanej branży chcieli mi czosnek prać Ale mam własny tryb i mood Olewam jazdy innych już Po nocy rapsy, a nie klub Nie łykam tabsy by mieć luz Już na sen nie łykam nic Nowe zabawki in the hood Dla moich bliskich wszędzie VIP Złote zegarki kładź na stół Jak do siebie wchodzę na klatki, nawet jak mam na sobie róż Tobie zabraliby tamten łańcuch, nie pytaj czemu brak nam słów Nagi jest jebany król, nie nagrywamy muzyki na hurt Przyjąłem te lata jak facet, których na rany sypali nam sól Nie bez powodu się pchamy na przód I nie czytamy portali, po chuj? Nowy samochód jest biały jak puch Kiedyś mnie nawet zostawi mój stróż Poproszę marihuany do płuc Życie niestety nie bawi mnie już Stale na nas wylewaliby żółć Co drugi ziomal jest blady i schudł Śmieszy już, to co gadali o nas bracie Nawet gdybym mógł, nie wiem czy bym cofał czas Nie pójdziemy w dół, będąc na haju po temacie I z betonu róż wyrośnie u nas cały sad Śmieszy już, to co gadali o nas bracie Nawet gdybym mógł, nie wiem czy bym cofał czas Nie pójdziemy w dół, będąc na haju po temacie I z betonu róż wyrośnie u nas cały sad