Ej, ej, ej, ej
Daj jointa, daj jointa

Ej, boli co?
Wchodzę do sklepu, nie myślę już, biorę to i to
Na kolację drogie wino ravioli z nią
Koledzy dalej pakują za to do folii sort
Łatwo przyszło - nie powiedziałbym
Charakteryzuje mnie w rapie jebany pedantryzm
Wszystko ma sie zgadzać, każdą gadkę umiem sprzedać im
I nie leję wody, ale wódy aż wycieram ryj - bad boy

Dzięki mnie żaden raper nie ma za lekko
To jest jak sport - jebać w nim koleżeństwo (ha)
Za głupot pierdolenie w tej branży nie raz ktoś beknął (hm)
Chciałeś sie wyżalić, a nie odbieram za często (hej)
Ja o sobie nie będę pisał na grupie (nie, nie)
Facebookowi raperzy - mamy ich w dupie
Wokół tyle presji, a dalej jadę na luzie
Dobrze wychowany - moje osiedle chamówek

Kończy się noc, ona na mnie patrzy, jak kończy się joint
Nadal będzie ze mną, jak skończy się sos
Każdy nowy związek znów kończy się z nią - tak nie miało być

Myślę o końcu tej płyty - kiedy to miało być
Pieprze fanki co jedynie znają "Małą mi'
Stresy na bani ostatnio ryju nie dają żyć (nie)
Chce być sam i w studio, zostaję nano dziś
Napierdalam ostatnio jak pojebany
Czterdzieści numerów - nadal selekcję robię no stary
Poeta i artysta i choć nie stroję gitary
To tłumy kupiły album, od propsów chodzę pijany (hej)

Kończy się noc, ona na mnie patrzy, jak kończy się joint (ha ha)
Nadal będzie ze mną, jak skończy się sos (ha ha)
Każdy nowy związek znów kończy się z nią - tak nie miało być
Ha, ha ha, ha ha, co