Wracamy nad ranem pijanym tramwajem Wszystkie mordy zalane Ten uchlał się wódą a tamta szampanem Oczy i pyski świecą pijane Jeden po pracy nie trafił do domu Nie powiedziawszy nikomu Wypił trzy piwa na placu budowy I jeszcze pół litra pod monopolowym Potem studenci z akademików Co zaczęli pić po śniadaniu Świeżo rozrobiony z wodą spirytus I dwa mocne piwa do obiadu Jest towarzystwo najładniej ubrane Byłoby gdyby nie pawie Zaschnięte na brudnej koszuli rękawie Dywan po tureckim kebabie Jest dwóch co uciekło przed izbą wytrzeźwień Nie dali się zawlec pod pręgież I zanim policja z przystanku ich weźmie Wypiją co mają za biedę i nędzę Tramwaj się chwieje to ktoś się pożyga Na raz ktoś śpiewać zaczyna Ktoś leci do przodu to rurki się trzyma Sobotnia alternatywa