Z narzeczonym doktorem Praszczadkiem Gdy z bukietem zapukał do drzwi Zgotowało mi szczęście biesiadkę Dobrobytu miłości i czci Oj, zgotowało mi szczęście biesiadkę Dobrobytu miłości i czci Czci, czci, czci, czci Za doktorem Praszczadkiem zamężna "Śnię ja chyba - mawiałam - więc szczyp!" Więc mnie szczypał, a potem spieniężał Epidemie nieżytów i gryp Więc mnie szczypał, a potem spieniężał Epidemie nieżytów i gryp Ryp, ryp, ryp, ryp I to szczęście, dobrobyt i miłość Do dziś dnia kołysałyby nas Gdyby coś mu się w czymś nie zrobiło Z czego wkrótce Praszczadek mój zgasł Ach, gdyby coś mu się w czymś nie zrobiło Z czego wkrótce Praszczadek mój zgasł Gasł, gasł, gasł, gasł Lecz nim dłoń bezlitosna go trzepła Wpół mnie objął i szepnął mi tak: "Będę ciebie odwiedzał, więc nie płacz Jako ćma ewentualnie ptak Oj, będę ciebie odwiedzał, więc nie płacz Jako ćma ewentualnie ptak" Tak, tak, tak, tak I co przyrzekł, tak wnet się spełniło: Nad mogiłą, gdzie krwawił się głóg Jak śmierć czarny i piękny jak miłość Dosyć duży pojawił się kruk O, jak śmierć czarny i piękny jak miłość Dosyć duży pojawił się kruk Ruk, ruk, ruk, ruk Tkliwość we mnie wezbrała dla ptaka Bo gdy krakał, za serce mnie brał Poznawałam głos mego Praszczadka Taki jaki przy chrypce on miał Poznawałam głos mego Praszczadka Taki jaki przy chrypce on miał Miał, miał, miał, miał I płynęła mi z ptakiem idylla Ukojenie przedziwne mi śląc Kruk mi siadał na ramię co chwila Pieszczotliwy i czarny jak ksiądz O, kruk mi siadał na ramię co chwila Pieszczotliwy i czarny jak ksiądz -Ądz, -ądz, -ądz, -ądz Los mi ciosów nie szczędził aliści I znów cierniem pierś zranił do krwi Kiedy kruka ujrzałam wśród liści Z drugim, który odmiennej był płci Ach, kiedy kruka ujrzałam wśród liści Z drugim, który odmiennej był płci Płci, płci, płci, płci Więc nie koniec cierpienia, choć pieśni Już ostatnich dobiega się strof, Bo mężczyźni za życia obleśni, Tacy sami bywają i po A bo mężczyźni za życia obleśni, Tacy sami jesteście i po