Głuchy zdycha mało godnie:
Stęka, skarży się i gdera,
Cuchnie jakby robił w spodnie;
Balwierz żyłę mu otwiera.
  Cieknie siła, upór, pycha,
  Strach i miłość na poduchy;
  Ze starości Głuchy zdycha,
  Osiemdziesiąt lat żył Głuchy.
Duchy, zjawy i upiory
Kłócą się o krew pacjenta.
Nie usłyszy kłótni chory,
Ale widzi i pamięta:

Nagiej Mai pierś dziewczęca,
Księżnej Alby władczość warg;
Słońce się nad sierrą znęca,
Błyskiem broczy byczy kark.
  Sępio wzrok królewski świeci
  Nad jedwabnym łupem szat,
  Saturn zżera własne dzieci,
  Szatan się w rokoko wkradł.

Chłopski taniec, dworskie łaski,
Ciężar jąder plącze krok;
Słońce się nad sierrą pastwi
Much ucztuje rój wśród zwłok.
  Osioł człeczy los odmierza,
  Małpa się w zwierciadle gnie,
  Płoną stosy od pacierza,
  Ofiar Bóg-sadysta chce.

Głuchy zdycha mało godnie:
Stęka, skarży się i gdera,
Cuchnie, jakby robił w spodnie;
Balwierz żyłę mu otwiera.
  Cieknie siła, upór, pycha,
  Strach i miłość na poduchy;
  Ze starości Głuchy zdycha,
  Osiemdziesiąt lat żył Głuchy.
Duchy, zjawy i upiory
Kłócą się o krew pacjenta.
Nie usłyszy kłótni chory,
Ale widzi i pamięta:

Po pałacach i katedrach
Zdjęty strachem ludzki kał -
Świeżym mięsem trzęsie febra,
Osły dosiadają małp.
  Wachlarzami nietoperzy
  Popiół z sierry zmiata wiatr;
  Kat ofierze swej nie wierzy,
  Że i nad nim stoi kat.

Korsykanin zmywa z tronów
Zabobonów ciemną ciecz -
Grzebie w trzewiach wyzwolonych
Lepki od wolności miecz.
  Słońce się nad sierrą toczy
  I osusza czaszki z łez,
  W nieme niebo wznosi oczy
  Zakopany w piachu pies.

Głuchy zdechł i balwierz poszedł.
Duchy trupa wezmą stąd
I na sabat go poniosą,
Gdzie się wiedźm odbędzie sąd.
  Co to ma być za malarstwo?
  Stylistycznej jaźni brak!
  Literackość! Efekciarstwo!
  Chorej wyobraźni smak!
Szatan się ze śmiechu trzęsie,
Zapluwają się staruchy;
Goya myśli - miałem szczęście,
Żem i żył i umarł - głuchy.