Wiozę się A8, wiozę się... Nadal nie mam prawka, kurwa, co za styl Na garażu dwa auta, a nie jeżdżę żadnym z nich Czuję się jak astronauta, kiedy wyłączysz mi beat Gdzie jest grawitacja? (Co?) Ja modliłem się o sukces, a nie efekty uboczne W miesiąc dochody roczne na koncie, a myśli all black Jak nowa gablota, ja młody Wayne w Gotham Więcej ran niż DMC, chociaż zgadza się flota Robimy rundki po mieście, G city nocą jest piękne Czytam kolejne recenzje, zielona fala funduje amnezje Nie wiem sam, od kiedy presje noszę przy sobie i chętnie zrobię Ci cesję Lub oddam za bezcen Robię beaty w samolocie, znowu lecę gdzieś nad morze Liczę kwity w samochodzie, oni znowu mierzą wzrokiem Kiedy toczy się A8, wiozę się jak szofer Liczę kwity w samochodzie, oni znowu mierzą wzrokiem, dzień jak co dzień Gardzę przemocą, a kocham zabijać ciszę, nie mów mi, że to jest cliché Wielu z nich się podpisze pod tym, zobacz, jak wielką mam niszę Nie chcę wychodzić z formy, ze mnie nic nie ulepicie już Bo zawsze byłem niewygodny, jak sport i za duży biust To tylko mróz lub wapo, walka o wolność z nowym gestapo Dla nich okazja, zamiast domów dla dzieci, budować Chateau Tuszować pato, korzystać z kato na mównicy Widma pustej obietnicy, nową wiarą – patolicyzm Ostatnie A5 nie było w linie, a pisałem w nim nagminnie Się bawię za swoje niewinnie, znowu wysoko jak lotnicze linie Jestem odporny na łzy, bo mam w oczach silikon Kilku kumpli drogą donikąd poszło z numizmatyką Non stop ujebany obiektyw Się dziwisz, nie widzisz perspektyw Uczę się, kiedy ja i kolektyw gramy do jednej bramki Nigdy więcej wafli, znam okruchy życia i to mi wystarczy Chcę ziomów od gadki, bo zawsze się znajdą do flaszki Robię beaty w samolocie, znowu lecę gdzieś nad morze Liczę kwity w samochodzie, oni znowu mierzą wzrokiem Kiedy toczy się A8, wiozę się jak szofer Liczę kwity w samochodzie, oni znowu mierzą wzrokiem, dzień jak co dzień