Na ławce pod krzakiem w rowie przy drodze pod ścianą szaletu oparci na czole pod płotem w zapachu smoły i benzyny na zmiętej koszuli nad ranem siedzimy z pełnymi spodniami w tramwaju uśpieni bez głosu pod sklepem bez ruchu wgapieni na deszczu pod barem we śnie pod schodami na ziemi pod stołem z pełnymi ustami bez włosów i zębów z ciemnymi twarzami bełkocząc do innych machając rękami bez głów i bez trzewi w kawałkach po lesie w wagonach i wozach gdziekolwiek nas niesie czekamy czekamy zamgleni zaćmieni przez noc przemyceni psując się w środku na zewnątrz więdniemy z pustymi głowami od lat niewyspani źli pomarszczeni skrzywieni i mali pod płotem w zapachu smoły i benzyny na zmiętej koszuli nad ranem siedzimy na ławce pod krzakiem w rowie przy drodze pod ścianą szaletu oparci na czole z pełnymi spodniami w tramwaju uśpieni bez głosu pod sklepem bez ruchu wgapieni na ziemi pod stołem z pełnymi ustami na deszczu pod barem we śnie pod schodami czekamy czekamy