Please fuck me Dziarma Jadę A4, przez szybę gorące powietrze Chciałabym trochę zwolnić, na liczniku mam dwieście Zostawiam Warszawę to miasto sprawia, że tęsknie Uciekam od myśli o nim w mokrym t-shircie Widoki niczym pocztówka z wakacji W moich oczach wszystko straciło barwy W radio twój głos na każdej stacji Zuzia mi mówi, że mam się nie martwić Kurwa jak się nie martwić, zachorowałam na miłość Potrzeba mi resuscytacji Piszę piosenki o seksie i znikam Nawet nie wiem po co ta płyta Nie zależy mi na tych typach Wersy nie kleją się, nie chcę ich pisać Szczerze, bez ciebie jest lipa Jadę za szybko I widzę policję Więc chyba jest przypał Rok męczy, zaskoczy kolejny Dzień piękny, czai się następny Skurwysyny mogą kłaść się na jezdni Wiara w proces, arrivederci Rok męczy, zaskoczy kolejny Dzień piękny, czai się następny Skurwysyny mogą kłaść się na jezdni Wiara w proces, arrivederci Pasażera fotel, bo prawko mam nadal niezdane Wytężam zmysły i skupiam uwagę Na tym jak jedzie się, a nie gdzie dalej Myślę, co wzięte jest za Święte Grale i o tym jak buja ten bluetooth sedanem Ludzie to mają już tak najebane, że wolą nam splunąć pod koła niż patrzeć na trasę własną A nasz ekosystem custom Nawet jak Agata trochę zamula to zrobi ten numer i skończy się bańką Życie to proces i pewnie że wkurwia Dasz temu stówę i kończysz terapią Większą zagadką niż jebany bolec powinna być zawsze kariera i banknot Rok męczy, zaskoczy kolejny Dzień piękny, czai się następny Skurwysyny mogą kłaść się na jezdni Wiara w proces, arrivederci Rok męczy, zaskoczy kolejny Dzień piękny, czai się następny Skurwysyny mogą kłaść się na jezdni Wiara w proces, arrivederci