Zawsze bałeś się ludzi Twój przyjaciel Cię znudził Zimny pot Cię oblewał, kiedy drogę do nieba chciałeś skrócić Twoje piekło na Ziemi próbowałeś odmienić, choć szukałeś ochrony matki, ojca, żony Twoje Słońce nie mogło zaświecić, o nie! Przed wystawą sklepową rośnie głowa za głową przy dwunastu ekranach cześć oddają od rana nowym bogom nowym bogom Gdzie te schody do nieba Na to nabrać się nie da żaden człowiek co myśli chyba, że mu się przyśni Tylko to pozostawmy już jemu Tylko to pozostawmy już jemu Przed wystawą sklepową rośnie głowa za głową Przy dwunastu ekranach cześć oddają od rana nowym bogom nowym bogom W twarzach ludzi obłuda, rezygnacja i nuda śmiech podszyty zwątpieniem nierealnym pragnieniem, że tym razem coś musi się udać