Otwieram martwy sezon i znikam szybko I podążam za mewą, czy tam rybitwą Siedzimy w kapokach nad martwą Wisłą Czy to jeszcze zatoka, czy wysypisko Otwieram martwy sezon i znikam szybko I podążam za mewą, czy tam rybitwą Siedzimy w kapokach nad martwą Wisłą Czy to jeszcze zatoka... To wszystko Widziałem już przypływ i odpływ jak wszyscy pomokli Wdychałem z wysypisk obłoki i dym z bryz pomorskich Tlenione kobiety, przy których się duszę Zraniły mnie w życiu i kurwy i ludzie i w deszczu i w suszę I nadzieję mieć chcę, a nie muszę Słyszałem jak ktoś mnie okłamał, a przysiągł na Boga i jak palił Jana, a się nie zaciągał Jak miałem dojrzeć i się chować Co dzień na ośce, cud, że nie wpadł tam Monar Chciałem być gościem, ale zostać wśród kolegów Choć się zwaliło wszystko to zbierać nie było czego Zapalę peta i tak się w popiół zmieniam Ciężko oddychać, to miasto smog już zżera Dziś, podglądam Cię w oknie swojego komputera I to wciąż zatoka chyba, bo już krew mnie zalewa Otwieram martwy sezon i znikam szybko I podążam za mewą, czy tam rybitwą Siedzimy w kapokach nad martwą Wisłą Czy to jeszcze zatoka, czy wysypisko Otwieram martwy sezon i znikam szybko I podążam za mewą, czy tam rybitwą Siedzimy w kapokach nad martwą Wisłą Czy to jeszcze zatoka... To wszystko Nikt z moich ziomków tu nie chce mieć takiego życia Gdzie panny nie chcą się kochać, a frajerzy nie chcą zdychać Witam, ten świat to świata atrapa Słyszę wkoło tylko o melanżach, o wyższych ratach Kiedyś miałem Cię za brata, dziś to inny peron, inna stacja I nic tu nie jest trwałe i to jest niestety prawda Do siebie wracam, tam gdzie parapety w mewach Kumple na falach, a ja wyrzucam to w wave-ach Zawsze mnie koił widok cmentarzyska statków Parę lat temu wyjechałem się nawdychać czadu Wysiadam na Pomorzu, żeby trochę słońca ujrzeć I tak czekałem pół roku, by dni były coraz krótsze Jesteś chorągiewą, nie ma o czym gadać Jest coś magicznego w łopoczących flagach Sezony były martwe, ale nic nie szkodzi Nic nie pójdzie na marne, uczy się nie chodzić Odcumowuję statek jakiś Biorę na pokład nasze strachy I próbuję tym wrakiem skręcić Na pacyficzną plamę śmieci Odcumowuję statek jakiś Biorę na pokład nasze strachy I próbuję tym wrakiem skręcić Na pacyficzną plamę śmieci Otwieram martwy sezon i znikam szybko I podążam za mewą, czy tam rybitwą Siedzimy w kapokach nad martwą Wisłą Czy to jeszcze zatoka, czy wysypisko Otwieram martwy sezon i znikam szybko I podążam za mewą, czy tam rybitwą Siedzimy w kapokach nad martwą Wisłą Czy to jeszcze zatoka... To wszystko