Pole moje jesienne Pole moje niezmienne Porzucone odłogiem czernieje Nad wodami tam zioła Kwitły kiedyś dokoła Pole moje pod mgłami tężeje Kto nakrywał na polu Do czarnego ugoru Kto te noce wydłużył bez granic Pole moje jesienne Pole moje niezmienne Oczom smutnie zmęczonym Już na nic A na niebie, jak na płótnie Rozpiętym między dal, a dal Srebrny księżyc, srebrną farbą maluje gwiazdy W srebrny szal Pod wierzbami na polu Gęste krzewy w Kąkolu A w tych krzewach mój smutek się rodzi Oprócz wichru i słoty Oprócz mojej tęsknoty Nikt na pole jesienne nie chodzi