Kiedy będzie koniec świata
Kiedy niebo runie nagle
Wtedy będę
Trochę w tobie

Będę skradał się do ucha
Będę słuchał, czego słuchasz
I powoli
Wejdę w głowę

Nienawidzę
Tego złego między nami
Nienawidzę
To na niby jest

Kiedy przyjdzie czas umierać
Będę nadal cię rozbierał
Mrugniesz okiem
Zrobię ogień

Będę w okolicy brzucha
Kiedy dojdziesz, czego szukam
I napewno
Nie oszukasz mnie

Nienawidzę
Tego złego między nami
Nienawidzę
To na niby jest, och
Nienawidzę
Tego złego między nami
Nienawidzę
To na niby jest

Potem wezmę cię za rękę
Pogniecioną masz sukienkę
Wtedy powiem
Idę sobie

Za powieką wrócę nagle
To, co lubisz, dobrze zgadnę
A nie będzie
Mnie naprawdę, nie, och

Nienawidzę
Tego złego między nami
Nienawidzę
To na niby jest, och
Nienawidzę
Tego złego między nami
Nienawidzę, nienawidzę!

Nienawidzę
Tego złego między nami
Nienawidzę
To na niby jest
Nienawidzę
Tego złego między nami
Nienawidzę, nienawidzę!

Tego złego między nami
Nienawidzę
To na niby jest, och