Mamo, to nie jest pierwszy mój list Dotąd mi nie odpisał nikt Jeden ktoś jutro już ma stąd wyjść Parę słów weźmie mi za drzwi Proszą mnie - opisz jej turnus nasz No więc nas jak na dłoni masz Jak na apel stawiamy się - patrz W białej klatce gdzie umarł czas Piękny Witek od Boga miał twarz Zwykły poślizg, latarnia, dach Jedna myśl pozostała mu dziś Wszystkie lustra na świecie zbić Klaustrofobia na szyi zaciska dłoń Ściany walą się na mnie, ścierają na proch Klaustrofobia na pętlę złapała mnie Mamo wypruj pieniądze i daj na chleb Weź mnie teraz i tu - prosi Blu Skóra pali ją, płonie mózg Aby zgasić ten żar małej Blu Nie wystarczy Grenlandii lód Matka wciąż nie przestaje myć rąk Darła je przez okrągły rok Mówisz, że ziemia to jeden gnój Odkąd zaczął się sezon much Żadna arka nie weźmie nas stąd Kwaśny deszcz pada na ten ląd Klaustrofobia na szyi zaciska dłoń Ściany walą się na mnie, ścierają na proch Klaustrofobia na pętlę złapała mnie Mamo wypruj pieniądze i daj na chleb