Idzie ulicą śmiejąc się do nas Jakiś idiota jakiś idiota I coś tam mamrze i coś tam śpiewa Nie dać się tylko idiocie nie dać Patrzy na niebo nad moją głową W oczach tęczowo w tych oczach błogo Cały w łachmanach ręce w kieszeniach Jak się idioty idioty nie bać I nagle patrzy mi prosto w oczy Przez szereg zasłon mych zasłon mrocznych Płyną godziny płyną obłoki Stoję skruszony w oczach idioty A ludzie patrzą w zwolnionym chodzie I pobłażają mnie i idiocie A ludzie patrzą w zwolnionym chodzie I pobłażają mnie i idiocie