Kiedy wracam do domu po zbyt ciężkiej pracy I siadam wtedy w kącie, i w pamięć znów wracam Chroniąc się w jakiś cieplejszy, przemieniony czas Zastaję ściany zimne, ogień dawno zgasł Przypominam, jak dom mój przed wiatrem chroniłem I szpary w białym domu utykałem mchami Nie wiem, czy mnie zgubiono, czy sam się zgubiłem Błądząc chyba, jak wielu, zbędnymi stronami Kiedy wracam do domu po pracy zbyt ciężkiej Bo owoców tej pracy nie mam przynieść komu To za oknem równiny nikt nie ma smutniejszej To pod gwiazdami nie ma smutniejszego domu A przecież dom ten kiedyś był dla mnie za mały Pełen głosów i jasno płonącego ognia I wróciłem ze zbędnej, dalekiej wyprawy Do domu, który wszystkich i mnie też zapomniał Kiedy wracam do domu po zbyt ciężkiej pracy I cieniem pamiętliwym znowu w oknie stoję Pojmuję nazbyt późno, że najwięcej znaczy Imię w ciszy trwające, może właśnie twoje