Znów zerwę dziś z kalendarza Prostokąt z numerem dnia I znowu się nic nie wydarzy Choć czekam na to od lat Gdy sypię cukier do kawy To jakby sypał się piach W klepsydrze mojego życia Odnaleźć się kiedyś tam Ja wiem,Ty tak ciężko pracujesz Na głowie masz cały świat I nikt Ciebie nie rozumie I czasu ciągle Ci brak Tak czasem w życiu brakuje Dobrego słowa lub dwóch I tak się trudno doczekać Słońca po szarym dniu Kupiłam raz kosa w klatce Lecz smutno gwizdał mój kos I serce mi mało nie pękło Więc wypuściłam go Ja jestem tak bardzo sama Jak kamyk rzucony precz Jak wyspa na oceanie Za mała, by imię mieć Ty wstajesz przed siódmą rano Obiady w stołówce jesz W soboty chodzisz do kina A raz napisałeś wiersz I chciałbyś za wszelką cenę Zostawić po sobie ślad Że też zamieszkiwał ziemię Że żył kilkadziesiąt lat A ja, a ja A ja, a ja...