Stefanccino on the grind Pa-pa-pa-pa Pa-pa-ra-ra-pa-pa-pa-pa Zawsze wierzyła we mnie, widziałem ją na widowni Widziała, jak upadam, mówiła: "Weź oprzytomnij" Ostro zjebałem sprawy, nie byłem za bardzo mądry Za dużo sentymentów, chyba muszę je wyłączyć Ja żadnemu z was pedały nie zawdzięczam życia Nie wiem, jak u was, u nas uczono by nie dotykać — rodziny Nie rozumiem, czemu ciągle pytasz Dla kogo moje serce bije, ono prawie zdycha Tu główna tematyka, to jak nie odjebać gówna Jak spojrzeć do lustra, gdy sumienie sieka jak sokowirówka Czasem nie chcę widzieć jej, a czasem się rozpuszczam Kiedy mówi do mnie, wiem, że dobry humor to iluzja Wszystkich moich ziomów zabrał południowy schemat Całą dopaminę zabrał ujebany temat Opierałem samoocenę na spojrzeniach Nie wiedziałem, jak mam wstać, gdzie szukać zbawienia Nie wiedziałem, jak mam wstać (Let's go, let's go) Przypięty do łóżka przez depresję, nie gotów do starcia — pomógł mi muzyki blask (Muzyki blask) Gdyby nie melodia i perkusję, by nie było, że ona powiedziała, że ma dość Albo-a-a-albo jest muzyka, albo ja, teraz musisz wybrać Szósta rano opuszczam jej dom (Jej dom) To, że podjąłem w tym dobry wybór, się potwierdza w liczbach Zawsze wierzyła we mnie, widziałem ją na widowni Widziała, jak upadam, mówiła: "Weź oprzytomnij" Ostro zjebałem sprawy, nie byłem za bardzo mądry Za dużo sentymentów, chyba muszę je wyłączyć Ja żadnemu z was pedały nie zawdzięczam życia Nie wiem, jak u was, u nas uczono by nie dotykać — rodziny Nie rozumiem, czemu ciągle pytasz Dla kogo moje serce bije, ono prawie zdycha Jak mam pokochać ciebie, skoro kocham dźwięki Czuję, że to ostatnie lata, czemu mam je spędzić? Co drugi ziomal jest zabrany, co drugi jest wzięty Dwadzieścia trzy lata na tym świecie, nie poznałem żadnych świętych Związkiem się nie chciała babrać Znam je po ksywie, chce zabrać mnie na kwadrat Każdego dnia czuję, że jestem bliżej diabła (Bliżej diabła) Każdego dnia czuję, że cząstka mnie umarła (Let's go) Wyszedłem z bloku, to oszalałem od światła (Od światła) Przez chwilę spokój, zaraz znów skaczą do gardła Jak nie oszaleć, kiedy demonów jest armia? Uczyłem się tego, kiedy nie wiedziałem, jak wstać Zawsze wierzyła we mnie, widziałem ją na widowni Widziała, jak upadam, mówiła: "Weź oprzytomnij" Ostro zjebałem sprawy, nie byłem za bardzo mądry Za dużo sentymentów, chyba muszę je wyłączyć Ja żadnemu z was pedały nie zawdzięczam życia Nie wiem, jak u was, u nas uczono by nie dotykać — rodziny Nie rozumiem, czemu ciągle pytasz Dla kogo moje serce bije, ono prawie zdycha Nie wiedziałem, jak mam wstać (Wstać) Nie wiedziałem, jak mam wstać (Wstać) Nie wiedziałem, jak mam wstać (Wstać) Nie wiedziałem, jak mam, wiedziałem, jak mam wstać (Wstać)