Piszę list do Ciebie - Wielki Boże Deszcz o parapet monotonnie stuka Właściwie to ten deszcz list pisze Dzięki Ci Panie i za taki układ Mnie stuknęło - nie wiadomo kiedy Trochę wiosen lat zim i jesieni I całkiem dobrze było mi z Tobą Że właściwie nic bym nie zmienił Nawet tego że czasem wczesną wiosną Pijany szedłem po wilgotnej łące A spod nóg uciekały w popłochu Do szaleństwa - żółte kaczeńce I że bułkę dzieliłem na czworo A od święta fasolka była po bretońsku Lecz nie mogłeś dać mi nic więcej Jak ten wspaniały święty spokój Przyjmij więc list - mój Wielki Boże I nie zamykaj się już przede mną Za oknem deszcz stuka list do Ciebie Próbuję dotrzymać mu kroku