Nienawidzę takich dni kiedy się nie dzieje nic jakby skacowany świat w jakąś czarną dziurę wpadł wtedy strasznie nosi mnie bo rdzewieje w pochwie miecz jak mi w drogę wejdzie kto to na oślep mogę ciąć Staram się pokonać czas w rok zaliczać lata dwa gdy dopada na coś chęć nie odmawiam sobie, nie muszę tak rozpędzić wóz by pod stopą opór czuć a gdy opór wkurza mnie mam sposoby by go zgnieść nigdy nie mów sobie, że to koniec w murze zawsze luźna cegła jest kiedy zaczną ostro grać nie potrafię w miejscu stać gdy po skórze biega prąd podkoszulek lubię zdjąć obserwuje pilnie jak na drabinie wyścig trwa niezły fan-klub trzeba mieć by do cycka dorwać się czasem czuję - zaraz eksploduję bo mnie w jojo znowu zrobić chcą Nikt na wylot nie zna mnie nie wie jaki gonię sen własną wizję muszę mieć od słodyczy wolę seks w pale się nie mieści mi meczennikiem sprawy być ten co rację zawsze ma w końcu musi tyłu dać taki jestem i nie wstydzę się nie wiem ile pozy we mnie jest