Kiedy pierwszy raz szedłem własną drogą Trudno było dostrzec drogi kres Miałem tylko głos i niosłem go w sobie Po to by wykrzyczeć każdy ból Teraz widzę przez wspomnienia pył jak dni dobre brały się z parszywych dni Jeszcze milczę, ile w płucach sił O tym co raniło mnie do krwi Kiedy pierwszy raz tłum przed wielką sceną Mógł wykrzyczeć wreszcie cały ból Niósł się ponad tłum, chowałem go w sobie By go skryć przed karabinem braw Teraz krzyczę przez wzniecony kurz Dobrych słów jest więcej niż tych podłych słów Teraz krzyczę gdzieś w milionach głów O tym co się może zdarzyć znów Powiedz mi gdzie jest? Gdzie jest jakikolwiek sens? Jakikolwiek sens? Dzisiaj nagle mój bunt powraca do mnie Dzisiaj nagle wraca dawny gniew To historii kurz wiruje podobnie Jakbym miał wytrzymać każdy ból Będę krzyczał przez nadziei błysk Dobrych dni jest więcej niż parszywych dni Będę krzyczał ile w płucach sił Co poranić może nas do krwi Będę krzyczał przez historii kurz Dobrych słów jest więcej niż tych podłych słów Będę krzyczał do miliona głów O tym co się może zdarzyć znów