To jest moje okno na świat Chciałbym się odciąć, naćpać Jakbym miał znów 20 lat Jakby był skun niebieski rum z Barbados wolny kwadrat Gdzie będą ziomy w kwadrans Mój problem? dwie pizze zdobyć hajs nam Z gramatyki 1, z matematyki 1 Z chemii, fizyki 1, no to zostałem raperem chuj z tym Bit jest tłusty, Ostry tłusty Pisze to w Tłusty Czwartek musi się zgadzać ilość tłuszczy Samochodem bez prawka nocne rajdy na Berlin Nikt nie miał dokumentów, bo nikt nie jest pierdolnięty Tak mnie zawinęli po raz pierwszy, dzień jak co dzień Do dziś nie wiem jak skitrałem dychę beczki w radiowozie Nieważna pogoda, bo ja w szkole sram na stopnie Na boisku ziomal puścił mi Małpa "Paznokcie" Graliśmy na trawie weszła jakaś brama konkret Pruła się z czwartego jakaś stara baba w oknie Chłopaki wzięli do serca sobie szanuj zieleń I parę lat później ciężkie powieki to lżej jest Ale dziś wracam do czasów zanim paliliśmy ten weed w parku Żaden z nas nie trzymał wtedy typie pengi w banku Pare śmiesznych żartów Nie uczestniczyliśmy w jebanej grze gigantów Z uśmiechem na japie; z oczu wymykała się ciekawość A jak dorośli się kłócą nie wnikam już Lato 2K10 w RPA wybrzmiały wuwuzele Dzwonię na domofon nie na tele Dziś tylko powietrze Jego zapach mnie przeniesie Do czasów gdy nie wiedziałem wiele Na przykład czym jest seks Jak brzmi ten forsy szelest Przy kim rozmawiać slangiem by nie zarobić w beret Choć wiedziałem niewiele W życiu pomógł mi intelekt W drodze po szczęście jak O.S.T.R Tak, zostałem raperem Mam to we krwi wersy, dresy, tłuste bity, bletki Język tęgi od kręcenia przekmin Na tym polega mój daily basis by nie być basic Choć chyba nie przywyknę stary do tych sabaryckich dzielnic Zapach trawy różni się od tego jak i pamiętam weź w ten stan by na nowo móc zapalić z wami skręta W drodze na życia stand-up gdzieś na pewno spotkam wszystkich Choć nie wiem czy to czas nas podzielił a może czystki Kurwa jebać dziś nie sprawdzę w telefonie Czy jesteś zajęty a zadzwonię domofonem Wciąż pamiętam kod do klatki gwiazdka 916 No i krzyk twojej mamy gdzieś zza balkonowych barier Wbił ziomek po mnie jak na karpia Kruszę konopie w palcach Miał mam na Światłach Miasta Byle nie weszła matka Brak nam tylko ustnika i tak Poszło się jebać 30 minut z życia, zwijam Pierwszy szlug, pierwszy kac zanim wiem jak żyć Kiedy pod szkołą rozlewnia tanich win Ej, man, dlatego do dziś obalam litra na hejnał Sory ziomuś nie wyjdę siedzę dzisiaj przy lekcjach Siema! Ludzkość zaciągała się od zawsze Najprzód dymem z nawozu krowiego, potem różnych ziółek, wreszcie tytoniu, z czasem monopolowego Skręt z marihuany pachnie tajemnicą