Najlepiej być abstynentem, trzymam się tego trendu, przynajmniej nie muszę po imprezie szukać zębów, Jim Beam, gin, tonic, Cin Cin, burbony, pięść, noga, twarz , brzuch to wpierdol od ochrony. Znam laskę niby do rany przyłóż, a najebana Ci rozwali kufel na ryju, to Teofilów świat tu wychodzi naprzeciw, mamy weed, mamy beef , tale na wódę z mety. Ziom próbował się zaszyć, bo go alkohol zmieniał i zamiast siedzieć w domu to śmigał po burdelach, masz ostatni lot trzmiela zamiast Al-Anon, anal no to chlup za Esperal. Akurat ojciec kolegi tak nienawidził wódy, pochłaniał denaturat, spiryt, płyny jak perfumy, tak wychowują kluby, gdy świat należy do nas, są tacy gdy brak wódy wpierdolą dezodorant. U niektórych dziewczyn po drugim głębszym odzywa się grzech, to sygnał by się popieprzyć, z byle lepszym, z byle pierwszym, ale na imprezie zamiast do miasta, do zarzyganych leszczy, wstyd... Przy tych najebanych mordach, z zagubionych rzeczy można by otworzyć lombard, klucze, portfele, miliony komórek, dowody, paszporty, za to kieliszki w górę. I jeden głębszy, drugi głębszy, za wszystkich co lubią walić wódę z butelki trzeci głębszy, ej co to dla nas, czwarty głębszy za zdrowie gospodarza i, piąty głębszy, szósty głębszy za zdrowie pijanych, wiecznie chętnych dziewczyn siódmy głębszy i masz zombie z satyny[?] tylko proszę Cię nie dzwoń do mnie jak zgubisz film Abstynent… cztery ściany, puste lokum, skąd to znam świat spisuje protokół wszak każdemu z nas przebacz mi za samotność, pustkę w cenie złota to, że nikogo w mieszkaniu nie rozpoznasz po krokach podpowiedz mi, kto w klubie zabija swe żale by nie mógł się zestarzeć, granie wiedzy tu małe tyramy stale, panie samotni jak palec chyba nic nie pozostanie nam już oprócz tego piwa zabierz mnie stąd, jeśli każde moje słowo ciężkie jak kamień sercom, to bywa dla nas Mekką nasze tętno, w treści prawdę powiem ziomom wiem, że sam zginę przez to, jak i moja przeszłość nie patrz się na mnie jeśli oczy masz puste nie zobaczę w nich uczuć, ale przejrzę jak w lustrze ten świat mnie nie rozumie, czy ja nie rozumiem świata a może nie rozumiemy się tu obydwaj na raz by nie płakać się staram chociaż czasem tych dla nas o swoich problemach nie masz z kim porozmawiać widzę na ulicach pustkę, choć ludzi multum każdy biegnie po sukces, dopóty, bez szacunku to nasz rym, życie, świat cały wokół wystarczy tylko wyć, by na skórze to poczuć dla jednej pary oczu, dość, pycha wydarzeń jak każdy się boję tu samemu zestarzeć życie, świat cały wokół wystarczy tylko wyć, by na skórze to poczuć dla jednej pary oczu, dość, pycha wydarzeń jak każdy się boję tu samemu zestarzeć przelewam na papier myśli topografię pusta kartka, skrapiam atramentu szatę moja prawda, te cztery ściany, nie wiem co zabił we mnie ten azyl, i co mam zażyć by nie być zdanym na los na myśli nalot, tu każdy zmysł tu łączy się z centralą ???, nie boję się śmierci, boję się umrzeć sam choć nie chcę umrzeć pierwszy i tak zwiedzę kran pieprzyć, jak mówisz, że hajs daje szczęście ustawia Tobie plan na Bentley i pręgierz każdy z nas ma w sobie oszusta dowiesz się o nim ziom, pijąc sam do lustra, to złość mam swoją broń wobec rzeczywistości to low, bitu song, kipi flow rozmaitości mózgu pro, jak chcesz to mnie zabij choć ludzi miliardy, to mowa jak do ściany każdy gardzi nami, masz karabin proszę odpal moje chwyty do Boga, podtrzyma ze mną kontakt widzę na ulicach pustkę, choć ludzi multum każdy biegnie po sukces, dopóty, bez szacunku to nasz rym, życie, świat cały wokół wystarczy tylko wyć, by na skórze to poczuć dla jednej pary oczu, dość, pycha wydarzenia jak każdy się boję tu samemu zestarzeć życie, świat cały wokół wystarczy tylko wyć, by na skórze to poczuć dla jednej pary oczu, dość, pycha wydarzeń jak każdy się boję tu samemu zestarzeć